Piotr Jaros Umarmen II. (Zderzak Kraków, 1995)

Carol Zemel PIOTR JAROS, UMARMEN. Artysta tytułuje swoje wielkie fotogramy UMARMEN, przypominając dawny termin używany dla określenia „cudu widzenia". W rzeczywistości zdjęcia te stawiają widza wobec zwykłych postaci, mężczyzn i kobiet, które są tyleż współcze­sne i znane, co dziwaczne, jakby podobne robotom. Połączenie tego co zwykłe i tego, co niezwykłe sprawia, że prace te wydają się fascynujące: na tym być może polega wizualny „cud", z któ­rym mamy tu do czynienia. Czarnobiała fotografia jest oczywiście jednym z najpopular­niejszych mediów w sztuce współczesnej. Jaros tu właśnie umieszcza swoje obrazy, czyniąc je monumentalnymi, tak, że wykraczają poza rozmiary większości fotograficznych portre­tów. W ten sposób przedstawione tam naturalnej wielkości po­stacie nabierają społecznego i kulturowego znaczenia, które wydaje się pozostawać w sprzeczności z ich wyglądem: anoni­mowością przypadkowo ubranych młodych ludzi. Ze swoimi obleczonymi w biel torsami i mocno oświetlonymi głowami w nieprzeniknionej ciemnej przestrzeni, stają się ikonami, które powodują w nas dyskomfort. Kim są ci ludzie i jaki jest nasz stosunek do ich ikonicznej obecności? Jednym z kluczy do tożsamości tych mężczyn i kobiet jest ich pospolitość, podważona jednak przez ich sztywne, lalkowa­­te pozy i pewne wrażenie aktorstwa w starannie zainscenizo­­wanym obrazie. Sztywność tych par i pozycji - jedni siedzą drugim na kolanach, albo podtrzymują ich głowy - przywodzi na myśl hieratyczne pozy ze starożytnych nagrobków lub relie­fów, stanowi aluzję do dzieł etruskich lub egipskich, ewokuje jakiś antyczny rytuał czy ceremonię. Dwuznaczność płci, jaka pojawia się w tych fotografiach, jest także rodzajem zakłócenia. Jaros manipuluje ikonografią madonny z dzieciątkiem lub piety: używa osób tej samej płci - mężczyzna z mężczyzną - lub odwraca role przypisywane płciom - kobiety objemują młodzieńców, lub dumnie nad nimi panują. Nawet na tych fotografiach, gdzie półnagi mężczyzna trzyma głowę partnera pod pachą albo na kolanach, tak, że gło­wa ta wygląda jak dziwnie odcięta od tułowia, gest ten wydaje się niezrozumiały i jakoś niestosowny; niezwykłe wzajemne związki zamrożone w postaci rytuału. Układy te dodatkowo wprawiają w zakłopotanie, bo przedstawione postacie właści­wie nie wchodzą w interakcje. Jeśli pominąć powagę ekspresji, fotografie te nie zawierają żadnych odniesień do emocji, związ­ków psychicznych czy intymnych, które mogłyby wyjaśnić re­lacje jakie zachodzą w przedstawionych parach. W rezultacie nie mamy do czynienia z wyzwaniem natury seksualnej czy erotycznej - te postacie nie kuszą. Fotografie te są raczej rady­kalnym i kłopotliwym zakwestionowaniem zachowania w ra­mach danej płci. Jak zwykle we współczesnym społeczeństwie, kobieta wydaje się androgyniczna, zbliżona do swoich męskich partnerów pod względem uczesania, ubrania, typu ciała. Z ko­lei mężczyzna jest ujęty w sposób daleki od naszych przyzwy­czajeń: przyjmuje tradycyjnie kobiece (i dziecięce) pozy. W ten sposób nasze oczekiwania co do obrazu płci zostają podważo­ne, a w zamian pojawia się - narzucona w autorytatywny spo­sób - nowa typologia. Jest tak, jak gdyby mężczyźni i kobiety Jarosa demonstrowali zarówno płynność jak i plastyczność płci jako materiału, gdzie takie określenia jak „męski" czy „żeński" tracą ustalone konotacje i wyraźne różnice, a postacie tworzą - albo odgrywają - swoją tożsamość przy pomocy niekonwencjo­nalnych gestów i działań. Patrząc na te obrazy, stając wobec nich jak wobec ikon dzi­wacznego, lecz znanego społeczeństwa, widz musi zrezygno­wać z przywileju anonimowej obserwacji i autorytatywnej oce­ny typowej dla spojrzenia socjologicznego. Postacie patrzą wprost na nas lub gapią się gdzieś w przestrzeń, ale mimo to otaczają widza i zamykają go w swoich spojrzeniach. Staje się to jasne zwłaszcza w instalacjach, kiedy to Jaros przenosi figury w przestrzeń galerii, gdzie - jako formy rzeźbiarskie - dołączają do widzów, których zarazem naśladują, powodując tym sa­mym interferencję przestrzeni kulturowej i społecznej. W ten sposób wszystko to, co dotyczy tych monumentalnych figur, dotyczy nas również, i aby oddzielić się od tych ikon, musimy aktywnie spojrzeć, odwrócić tę grę, lub uciec - jeśli jeste­śmy w stanie to zrobić. wrzesień 1995 Carol Zemel profesor historii sztuki State University of New York at Buffalo

Next