Trybuna Ludu, czerwiec 1971 (XXIII/152-181)

1971-06-10 / nr. 161

CZWARTEK _ 10 CZERWCA 1911 li. — i-iii 161 Kadrów® zaplecze nauki i gospodarki Studia doktoranckie Rosnący od szeregu lat deficyt pracowników nau­kowych skłoni! władze oświatowe do rozwoju studiów doktoranckich na nowych zasadach. Od 1968 r. wszyscy chętni i zakwalifikowani do zdobywania stopni doktorskich mają możność osiągania tego najniższego szczebla naukowe­go wtajemniczenia na tradycyjnej indywidualnej drodze lub też w organizowanych dla tego celu specjalnych zespołach. W upływającym roku aka­demickim w szkołach wyż szych podległych Ministerstwu Oświaty i Szkolnictwa Wyższe­go funkcjonowały 144 nowego typu studia doktoranckie, z czego 70 na politechnikach, 47 — na uniwersytetach, 11 — w uczelniach ekonomicznych i 16 — w wyższych szkołach rolni­czych. W najbliższym roku część z nich, z uwagi na pro­wadzenie rekrutacji co dwa lub trzy lata, nie będzie przyj­mować nowych kandydatów. Studia doktoranckie przygoto­­wują młodych pracowników nau­kowych dla szkół wyższych, a po­nadto placówek naukowo-badaw­czych przede wszystkim przemy­słu, różnego typu zakładów badań i doświadczeń oraz podobnych placówek konkretnych przedsię­biorstw. Nauka trwa 3 lata 1 przez cały ten okres uczestnicy obowiązani są w zasadzie do udziału we wszystkich prowadzonych zaję­­ciacli. O przyjęciu decydują wyni­ki kolokwium przed komisją po­wołaną przez rektora danej szko­ły wyższej. Z uwagi na wysoki stopień trudności tej tormy kształce­nia, a także dlatego, że decy­dują się na ruą często ludzie obarczeni rodzinnymi obowiąźk kami, władze zabezpieczyły przepisami odpowiednie wa­runki materialne. Pracownik delegowany przez instytucję otrzymuje stypendium fundo­wane w wysokości średniej za­robków netto z ostatnich dwu­nastu miesięcy, nie niższe jed­nak niż 2,5 tys. zł. Jeśli wy­wodzi się on z uczelni lub in­stytutu PAN otrzymuje sty­pendium w wysokości wyna­grodzenia netto z okresu przed podjęciem nauki, nie wyższe jednak niż 3 tys. zł. W każ­dym innym przypadku suma pomocy państwa wynosi 2.5 tys. zł, Ponadto studiujący mają prawo do dodatku rodzinnego, jeśłi utrzy­mują dzieci, mogą korzystać t wszystkich świadczeń socjalnych oraz uig w środkach komunikacji w wysokości przysługującej pra­cownikom jednostki, która prowa­dzi studium doktoranckie. Możliwość studiowania 1 otrzy­mywania pomocy materialnej uwa­runkowana jest jedynie wyraże­niem zgody przez zainteresowane­go, że przepracuje minimum 3 lata w instytucji delegującej i nie po­dejmie w trakcie nauki żadnych zajęć zarobkowych na podstawie umowy o pracę. Z dotychczasowego rozwoju sytuacji wynika, iż ta nowa forma kształcenia pracowni­ków naukowych może przy­sporzyć za kilka lat wielu wy­soko kwalifikowanych specja­listów w dziedzinach deficyto­wych, które są preferowane przez władze oświatowe. Nale­żą do nich głównie nauki ma­tematyczno-fizyczne i przy rodnicze oraz niektóre dziedzi­ny techniki. J. KRAS Ma cz zarabia kooperant AWNIEJ również na-JkP rzekano na zbyt wyso­kie, ceny żądane przez dostawców kooperacyjnych. Na ogół jednak rzadko protes­towano Ostatnio nastąpiła pe­wna zmiana: zaczęto skrupu­latnie badać wszystkie skład­niki kosztów własnych. Uczy­nił to także „Ursus“. W związ­ku z tym zainteresował się ile na nim zarabiają różni do­stawcy i przy okazji dowie­dział się ciekawych rzeczy. Wrocławska Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego u­­zyskuje na produkcji pompy olejowej do ciągnika aż 51 proc. akumulacji, czyli wielo­krotnie więcej niz dopuszcza­ją normy. Także Zakłady Wy­twórcze Osprzętu Kablowego w Ełku na dostawach elemen­tów do ciągników nie uzysku­ją wprawdzie takich zysków jak we Wrocławiu, aie liczą 29 proc akumulacji. Podobnie postępują Zakła­dy Sprzętu Mechanicznego w Chełmie — 28 proc. akumula­cji, lnowi oclau ska Fabryka Maszyn Rolniczych — 37 proc. akumulacji. Są to oczywiście tylko niektóre przykłady, mó­wiące jak kooperanci, kosztem odbiorców, poprawiają swoje wyniki ekonomiczne bez ucie­kania się do zwiększonego wy­siłku Wiele przedsiębiorstw nie ma w ogóle w zwyczaju obni­żania cen w miarę obniżki kosztów oraz udoskonalania techniki i dukcji. „Ursus" technologii pro­płaci w I!)7? roku tyle samo za sprężarki z Bielska Białej, filtry z Sędzi­szowa, przełączniki z Gdańska, ile płacił 6 lat temu. Obecnie „Ursus" ma dość przepłacania za dostawy ko­operacyjne. A jak reagują na podobne fakty inne zakłady? Od odpowiedzi na to pytanie zależy doprowadzenie wielu cen kooperacyjnych do racjo­nalnie uzasadnionego poziomu. Nie jest żadna tajemnicą, że zakłady, których nie stać na przepłacanie kooperantów, wykonują wiele detali u sie­bie, absorbując niekiedy dro­gie, przeznaczone do innych celów obrabiarki. Warto się więc zastanowić nad rozwiązaniem tych koope­racyjnych Węzłów, a zwłasz­cza nad zlikwidowaniem szko­dliwego zjawiska wysokiego przepłacania, za wyroby ko­operacyjne. B. L. Fot. CAF — Wawrzynkiewica W Niewachlowie k/Kielc dobiega końca pierwszy etap budowy naj większego w kraju zakładu prze twórstwa papieru, któremu przy znano priorytet. Uruchomienie fa bryki przewidziane jest w IV kwar tale br. Do stycznia następnego roku zakłada się wyprodukowanie 4500 ton tektury falistej. Do roku 1975 zakłady mają osiągnąć pełna zdolność wytwórczą, dając krajowi 41 tys. ton opakowań. Na zdjęciu: Maurice Martin szef ekipy monte­rów francuskich z brygadzistą Za­kładów Mechanicznych Przemyślu Papierniczego w Krapkowic — Bronisławem Kozłowskim. i RYBUNA i UDU GórrcEcze słowo Luizie i węgiel z „Sośnicy"z daleka jest widoczna masywna sylwetka basz­towej wieży wyciągowej, wyrastającej ponad kopalniane zabudowania. Przewyższa znacznie ny zakład przeróbczy i pozostałe budynki. Wieża ogrom jest nowa, jeszcze nie dokończona. Kopalnia rozbudowuje się — mówi dyr. „Sośnicy“, tow. Józef Walisko. - biegamy do głębiej położonych złóż, bę­dziemy wybierać węgiel z no­wego poziomu. Eksploatacja na głębokości 750 metrów rozpo­cząć się ma od nowego roku. Stworzy to szansę zwiększenia produkcji o ponad 60 proc. Ogromny, a zarazem bardzo trudny skok. Szykujemy się doń od dłuższego czasu. Słowo jest słowem i Pół wieku licząca już ko­palnia „Sośnica“ wkracza więc w nowy etap egzystencji. Kal­kulacja wykazała, że rozsze­rzenie frontu eksploatacyjne­go opłaci się. Zarówno ze względu na ilość, jak i na jakość węgla znajdującego się w obrębie kopalni. Więk­szość urobku „Sośnicy" ekspe­diuje się do zagranicznych od­biorców. • Udział eksportu w „Sośnicy“ stale wzrasta. W u­­bieglym roku np. oddano dc dyspozycji „Węglokoksu“ 52 proc. wydobytego węgla. W tym roku centrala handlu za­granicznego zabierze już 60 proc. produkcji „Sośnicy“ Górnicy w tej gliwickiej ko­palni nie mówią o kontraktach, terminach załadunku na statki itp. To są sprawy od nich od­ległe. Mówią natomiast o tym, ile mieli „ufedrować“, a ile da­li w ciągu dniówki. Chodzi tu już nie tylko o ważny przecież zarobek uwarunkowany wydo­bytymi tonami, ale o górniczy honor. Zobowiązali się prze­cież, że nic tylko wykonają plan, ale dadzą ponadto 14 ty­sięcy ton węgla. — Za wypełnienie tego zobo­wiązania czuję zapewne więk­szą niż inni kierownicy zakła­dów osobistą opowiedztalność — powiada t"— Walisko. — Byłem, bowiem-,litistscwiią..,w Komitecie Centralnym. Dekla­rowaliśmy wówmźas poparcie czynem, nowego kierownictwa partii... »•. Załoga „Sośnicy“ wywiązuje się z danego słowa. Oto w ciągu czterech miesięcy hr. zamiast 5.200 ponadplanowych ton dala 5.346 ton. W maju też poszło nie gorzej. Wszystko wska­zuje na to. ie zobowiązanie zosta­nie nrzekroczone. Chociaż przed zachodem słońca jak głosi prr.ysłowie — dnia chwalić nie należy, a przed koń­cem roku o Jego efektach też m6- wić nie można, zwłaszcza w ko­palni. gdzie ziemia tyle kryje nie­­spodzianek. Na optymistyczną prognozę pozwalają mi rozmowy z gór­nikami. Oni wierzą w swoje siły, chociaż trudności też nie kryją. Mają ich niemało tych obiektywnych — wynika­I jących z warunków natural­nych, i tych zależnych tylko od ludzi, Niby drobiazgi „Sośnica“ należy do kopalń wysoce zmechanizowanych, cc uwzględniwszy charakter jej pokładów, jest poważnym o­­siągnięciem. Wskaźnik mecha­nicznego urabiania — jak no­tują raporty — wynosi aktu­alnie 94 proc. Już 90 proc. ścian w „Sośnicy“ wyposażo­nych jest w kombajny. Maszy­ny stanowią dźwignię . wydaj­ności - I jej hamulec — dorzucają górnicy Brygadziści Edward Giza z czwartego oddziału i Mieczy­sław Kosakowski z pierwszego są zgodni w opinii o łańcu­chach przy kombajnach i spi­nających je kłódkach. Pęknię­cia powodują nie tylko zakłó­cenia w wydobyciu, ale i stwa­rzają poważne zagrożenie dla obsługi Górnicy krytykują rozwiąza­nia zastosowane w wiertakach elektrycznych. — Brak wierta­rek do kamienia — powiadają — Ze stojakami starszego typu też sporo kłopotów. - Bryga­dziści szybko przeliczają tech­niczne usterki na wozy wypeł­nione węglem. Chwilowy brak dopływu prą­du w czwartym oddziale koszto­wał dwadzieścia wozów węgla. A ile nerwów -— o tym sie nie mówi Warto posłuchać, jak górnicy ..pieronuja” w takiej sytuacji. Bo u nas nie tak jak gdzieś na przy­kład na budowie: materiału nie dowiozą to sie idzie na stonce wy­legiwać. Kiedy jesteśmy już pod ziemią, to chcemy robić solidnie. — Ludzie sami pilnują robo­ty, zwłaszcza kiedy zespół jest zgrany — mówi Zygmunt Świercsyński, brygadzista ścia­nowy z trzeciego oddziału. — Teraz na przykład przeszliśmy do nowego pokładu, Bez żad­nych zgrzytów. Gładko. A nie­raz, wiadomo, na „rozruch“ trzeba sporo czasu. U nas lu­dzie się dopasowali. Latami pracują obok. siebie. Rozumieją się nawet bez, słów. Tacy strza­łowi, jak Marian Pałys. Helmut Szaty, Jan Szumlański — to bardzo doświadczeni, a przy tym zdyscyplinowani górnicy. — Niedoświadczonego do ta­kich warunków byśmy nie po­słali — mówią towarzysze z kierownictwa kopalni. — Tam trzeba wiedzieć nawet, jak stąpać. Pracuje się . prawie jak w szybie. Wystarczy odłupać caliznę, a węgiel się sypie. Problem tylko w obudowie. Zabezpieczanie wyrobiska jest najbardziej kłopotliwe. Z po­mocą przychodzą jednak nau­kowcy i konstruktorzy. W po­bliskich zakładach konstruk­­cyjno-doświadczalnych prze­mysłu węglowego opracowano specjalny typ ścianowej obudo­wy wiszącej. Teraz się ją w „Sośnicy“ wypróbowuie. Jedna kopalnia a jakże zróż­nicowane problemy techniczne. Jerzy Szynd z oddziału piąte­go, należącego do największych i najrytmiczniej pracujących w „Sośnicy“, byłby w pełni za­dowolony, gdyby sprawniejsza była odstawą urobku. Przyczy­ną awarii transportu dołowego są m.in zbyt słabe klamry spi­nające taśmę na transporte­rach. Niby to wszystko dro­biazgi, a jakże utrudniające codzienną pracę.., Sprawność techniczna urzą­dzeń i dobra organizacja na­rzuca określony styl pracy. O tym kierownictwo kopalni wie dobrze. Robi wiele, aby go u­­doskonalić. Dyrektor mown o wielu no­wościach technicznych już wprowadzanych, bądź mają­cych znaleźć zastosowanie w najbliższym czasie. To właśnie fragment przygotowań do szer­szego natarcia na węgiel. Ofen­sywa na dobre rozpocznie się w przyszłym roku, kiedy dzienne wydobycie zwiększy się o 800 ton Na lazury Potrzebna będzie nie tylko nowa technika, ale i nowi lu­dzie, chociaż tylko część przy­rostu produkcji osiągnięta ma być poprzez wzrost zatrudnie­nia. - Najlepszym źródłem do­pływu kadry jest zasadnicze szkoła górnicza — powiada 1 sekretarz Komitetu Zakłado­wego partii, tow. Włodzimierz Krzak. — Przychodzą z nie; dobrze przygotowani, wartoś­ciowi chłopcy. Szybko adaptu­ją się w pracy. Zwracamy zre­sztą na ten pierwszy okres ich pobytu w kopalni szczególną uwagę. Opracowaliśmy szeroki dwuletni program humanizacj: pracy. Kładziemy duży nacisk na poprawę warunków socjal­nych załogi. Nie Schodzi z na­szego pola widzenia kwestią budownictwa mieszkaniowego Powstaje, nie bez trudności, nasze kopalniane osiedle. Poć koniec ub. roku przekazaliśmy załodze pawilon socjalny, mie­szczący m.in. dobrze wyposa­żoną stołówkę. Może ona wy­dawać około tysiąca posiłków dziennie. Spełniony został tym samym jeden z często powta­rzanych postulatów załogi. Przy sporym nakładzie wysiłki: społecznego stworzono w pobliżu ośrodek SDOrtowo-rekreacyjny. Ma kopalnia własny ośrodek sportów wodnych nieco dalej — nad Jezio­rem Iłzierzno oraz domv wypo­czynkowe. W ramach zabrzańskie­go Zjednoczenia Przemysłu Węglo­wego któremu podlega „Sośnica” utarł sie dobry zwyczaj wymiany miejsc w ośrodkach wypoczynko­wych miedzy poszczególnymi ko­­tialniami. Zmiana otoczenia I to­warzystwa podnosi atrakcyjność wczasów-. Fala chętnych wzbiera zwła­szcza w miesiącach letnich. Są wówczas kłopoty z usatysfak­cjonowaniem wszystkich. W tym roku otworzy się więc nie­jako „buforowty" ośrodek spor­tów wodnych na Mazurach. Mieszkać się tam będzie pod namiotami, nad jeziorem. Są to nieco spartańskie warunki, ale magnesem przyciągającym wielu jest sprzęt pływający. Żeglarstwo zyskuje wśród mło­dych górników coraz więcej entuzjastów. W ogóle pogar­dzany niegdyś aktywny wypo­czynek spotyka się w środo­wisku górniczym z coraz pow­szechniejszą aprobatą. WALDEMAR WASILEWSKI 3 Statkiem po lądzie Od kilkudziesięciu lat jedną ( największych atrakcji na szlaku wodnym Ostróda — Elbląg jest po­dróż statkiem po lądzie. Bóżnicę poziomów między taflami Jezior statki pokonują na specjalnych plat­formach poruszających się po szynach. Komu się szczególnie spieszy — może obok statku iść piechot:. Na zdjęciu: statek na pochylni w Buczańcu. Fot. Moroz — CAf Stary człowiek i inni Samotni D opiero po powtórzeniu pytania stara kobieta podniosła głowę. Nie wykazywała zainteresowania odwiedzinami. Całymi dniami— jak mówiono — siedzi patrząc przez okno Nikt do niej nie przychodził bezinteresownie. A i wizyty tych, którzy chcie­li od niej coś wyłudzić, stawa­ły się coraz rzadsze. Coraz mniejsze były bowiem możli­wości pożyczenia lub nie zniszczonego pieniędzy, Łucja P. od kilku lat ubrania. otrzy­muje pieniężną zapomogę w wysokości 720 zł. Ma lat 80, jak mówią w Polskim Komite­cie Pomocy Społecznej w Pro­szowicach, według właściciel­ki domu, która odnajmuje jej jedną izbę — 90. „Proszę o przyznanie jej miejsca w Domu dla Star­ców..." To pierwsze zdanie po­dania, pod którym figuruje jej nazwisko Podanie napisane jest okrągłymi, równymi lite­rami na kratkowanym papie­rze. — To nie ona pisała, jest analfabetką — mówi Barbara Skrzypek, sekretarz PKPS w Proszowicach. — Widocznie chcą się jej pozbyć. Może na­pisano nawet podanie, nie in­formując jej o tym w ogóle. Rok temu było miejsce w Do­mu Rencistów, aie odmówiła, chociaż uprzednio wyrażała zgodę, by tam zamieszkać Niektórzy straszą ją, odradza­ją zmianę miejsca, bo są tym zainteresowani Ona ulega wszystkim namowom, byle tylko, przedstawić je suges­tywnie Podanie może bvć wy. niklem czyjejś dobrej woli, ale mogą tu wchodzić w. grę również inne motywy zadłu­żonych u niej sas.a.i ■» właścicielki domu pragnącej pozbyć sie lokatora itp Łucja P przytakuje każde mu naszemu zdaniu. Mówi pieniądzach, kuferku, którego o nie może otworzyć, pokazuje 7 par starych butów, stojących pod oknem stertę brudnych ubrań w szafie Na pytanie gdzie ma lub na co wydaje otrzymane pieniądze, stara się bezskutecznie przypomnieć, komu je pożyczyła Operuje określeniami „temu ze wsi” „tej, która blisko mieszka” „takiej kobiecie" Nie potrafi powiedzieć ile było pieniędzy Przedstawicielka PKPS od­biera od właścicielki domu 3 tys. złotych Łucja P patrzy podejrzliwie na wkładane do torebki banknoty Do końca naszej wizyty jest niespokoj­na, chociaż wydaje się, że ro­zumie zapewnienia, że pienią­dze będzie mieć na książeczce, że otrzyma za to cukier, mą­kę, kupi się jej ciasto i wędli­ny, że będzie odtąd dostawała nie pieniądze, ale żywność i ubranie. „Czy zgadzacie się na zamieszkanie w Domu Rencis­tów”? Odpowiedzią jest pota­kujący ruch głowy, „Chcemy, żebyście mieli dobrze, tam gdzie będziecie mieszkać, bę­­dżie wszystko, będziecie mieli lekarza na miejscu i podawa­ne jedzenie” Nie jestem przekonana, czy uwierzyła — mówi sekre­tarz PKPS. - W takie: sy­tuacji, gdy wszyscy chcą ją wykorzystać, zabierając lub po­życzając wszystko, co ma jakąś wartość, umieszczenie w Do­mu ’ Rencistów byłoby jedy­nym rozwiązaniem. Po wpły­nięciu tego podania powtórnie rozpoczęliśmy starania o miejsce, Czy zgodzi się, czy nastraszona przez tych, którzy ją z taką łatwością wykorzy­stują, znów odmówi? Pienię­dzy już nie będzie otrzymy­wać. Zajmie Się r:ią nasza pra­­cowniczka, będzie jej przyno­sić żywność, kupi ubranie Wiosennym powietrzem od­­dyćHa się lżej, niż w nie wie trzońej chyba od dawna izbie. Łucja P. znów usiadła przy oknie Posłużmy się jeszcze jednym przykładem Syn Marii W., mieszkający na sąsiedniej uli­cy, oświadczył — a było tylko potwierdzeniem tego, to czym wszyscy wiedzą — że nie o będzie utrzymywał matki Nie zapisała mu majątku, wszyst­ko dała córce — wtóruje mu żona — więc nie rr.aią wzglę­dem niej- żadnych obowiąz­ków Córka, właścicielka rze­komego majątku, ma 92 ary. Pisze do PKPS' , przyznanie matce sthłe.i zapo­mogi. Aie nie przyznaje “się zapomogi kobiecie' dwoje dorosłych dzieci. mającej Prosi więc 0 zmuszenie brata do płacenia alimentów Nie utrzymuje z nim kontaktu Mówi wiek: o dzieciach, któ­re trzeba wychować, braku pieniędzy, kłopotach związa­nych z utrzymaniem starego człowieka Przedtem było o wiele le­piej; przedtem to znaczy , wte­dy. gdy rodzeństwo żyło w zgodzie, a ich matka mogłs jeszcze wychowywać wnuki Teraz nie potrzebują już ie; opieki. Zresztą nie mogłaby przy obecnym stanie zdrowia im jej zapewnić. Staje się. ■:<>■ raz bardziej niewygodnym ba­lastem dla rodziny Chodzi przed domem podpierając się laską Czasem siada na ławce Najczęściej milczy. Nie wie chyba, że córka w jej imieniu stara się o zapomogę, nie wie, że jej rodzinne warunki zdys­kwalifikowały to podanie. Nie poznaje również z daleka sy­na, który przechodząc ulicą odwraca od niej głowę. Przykładów tych nie wy­szukiwano specjalnie. Prowa­dziły do nich dwa pierwsze z brzegu podania, które trafiły ostatnio do powiatowego PKPS w Proszowicach. — O wielu sprawach nie wiemy — mówią pracownicy PKPS. Wprawdzie opiekuno­wie społeczni sporządzają wy­wiady idąc śladem sprawdzając zasłyszane płotek, przy­padkowo informacje, ale głów­ni bohaterowie tych konflik­tów, indagowani, często odma­wiają informacji Mówią; „Nie będę się procesować z włas­nymi dziećmi", „Gdybym skarżył na nich, to życie do­piero stałoby się nie do znie­sienia" W takich sytuacjach trudno im pomóc. Bywają też sytuacje od­­wnotne. Wyolbrzymia się odo­sobnione losowe przypadki, pisze podania o zapomogi pie­niężne, paczki z ubraniem, żywność, węgiel. Choć komi­sja, stwierdziwszy bezpod­stawność próśb, odrzuca je, nie zraża to tej kategorii ludzi. Po pewnym czasie ich podania żftów znajdują się na biurku sekretarza PKPS, poparte na­tarczywymi pytaniami: „dla­czego nie ja, podczas gdy on, ona, oni otrzymali", a czasem nawet pogróżkami. „Ludzie chcą tu tylko brać, zwłaszcza ci. którzy mają do tego naj­mniejsze podstawy” — usły­szałam w PKPS Sporo jest na wsi ludzi sta­rych potrzebujących pomocy. I. sporo się : obi. uy im pomoc zapewnić Rn*»ą sumy wydawane przez wy­działy zdrowia i opieki spo­łecznej na zapomogi, wzrasta również fundusz PKPS. który zaspokoić może potrzeby wszystkich spełniających wy­magane kryteria Zwiększa się liczba . terenowych opiekunów społecznych, ich praca jest co­raz bardziej sprawna i przy­nosi widoczne rezultaty Ale najlepiej nawet zorga­nizowany system świadczeń nie zlikwiduje poczucia osa­motnienia Wielu ludzi starych posiada rodziny, a mimo to są samotni. Wielu formalnie nie potrzebuje pomocy, a w rze­czywistości często bardziej niż inni spragnieni są zaintereso­wania i życzliwości .t-t ’ej brak im ze strony najbliż­­sz -eh Potrzeby psychiczne zaspo­koić trudniej, niż. zebrać fun­dusze na kupno odzieży Ale przy większej inicjatywie i aktywności organizacji spo­łecznych. takich jak PCK czy Koła Gospodyń Wiejskich, a także organizacji młodzieżo­wych można by bardziej uczu­lić wiejską opinię społeczną na te zjawiska, przełamać izolację, w której żyje nieje­den stary człowiek na wsi. JOANNA KONIECZNA Problemy handlu zagranicznego 7 cukrowni wybudowaliśmy w Iranie", „Piqtq fa­-- brykę kwasu siarkowego dostarczymy Czecho- Słowacji", „15 dostarczonych przez nas dc Zwiqzku Radzieckiego fabryk produkuje rocznie 3,7 min ton 100-procentowego kwasu siarkowego", „Sprze­daliśmy już 15 fabryk włókienniczych”, „Poiscy specja­liści budujq kopalnie w dziesięciu krajach" — to tylko niektóre z tytułów notatek, informacji czy artykułów mowiqcych o eksporcie naszych kompletnych obiektów. A jest to eksport waiqcy w bilansie handlu zagra­nicznego. W sumie w roku ubiegłym sprzedaliśmy kompletnych obiektów za 465 min zł dewizowych, w roku bieżącym planuje się dalszy wzrost tego ekspor­tu, co powinno przynieść wpływy rzędu 485 min zł dew. Jeśli zważyć, że łącznie wy­eksportowaliśmy w roku ubieg, lym maszyn i urządzeń za bli­sko 5,5 mld zl dew. to udzia! procentowy kompletnych obie­któw w tym eksporcie (8,E proc.) ma swoją wymowę. Ma swoją wymowę — tym bar­dziej że kompletne obiekty uruchomione przez nas na przestrzeni minionych kilku­nastu lat w 52 krajach Euro­py. Azji. Afryki i Ameryki Południowej sa najlepszą wi­zytówką naszego przemysłu, jego możliwości i poziomu te­chnicznego. są wizytówką mó­wiącą o naszym kraju więcej i lepiej aniżeli foldery czy bro­szury reklamowe. Ba Sprawa tylko z pozoru jest lak jasna i oczywista Po­wiedzmy przecież uczciwie, że na przestrzeni tych kilkunastu, czy też ściślej mówiąc ostat­nich kilku lat ten eksport róż­ne przechodził koleje — od bezkrytycznego często wpada­nia w entuzjazm wobec faktu, że oto gdzieś w dalekim kraju uruchomiliśmy polską fabrykę, po woluntarystyczne oceny, że jest to eksport nieopłacalny a więc winien ulec stopniowej likwidacji. Stąd też eksportu kompletnych krzywa obiek­tów jest rzeczywiście krzywą a jej spadki i wzrosty od­zwierciedlają w dużej mierze nie tyle wahania koniunktury, ile właśnie owe nastroje i kli­maty, jakie towarzyszyły temu eksportowi. Można by więc zapytać jak w istocie rzeczy jest z tą opła­calnością. Odpowiedź na tak postawione pytanie nie jest łat­wa. O opłacalności transakcji w tym także transakcji związa­nej ze sprzedażą kompletnego obiektu decyduje cały splot czynników nie zawsze dający się wyrazić w uproszczonym rachunku, efektywności, czy wskaźniku opłacalności. Ale nawet tymi uproszczonymi pojęciami operując wykazać można ie w okresie minionej pięciolatki nastąpiła znaczna poprawa efektywności tego eksportu, uzyskana głównie poprzez eliminację eksportu nieopłacalnego, obniżkę kosz­tów fabrycznych i dewizowych oraz podwyżkę uzyskiwanych cen. Przy takim generalnym stwierdzeniu dodać trzeba, że oczywiście jednak każdą konkretną transakcję rozpa­trywać trzeba pod tym kątem z osobna i w kontekście cało­kształtu związanych z nią pro­blemów. Istotne przecież jest nie tylko co i za ile sprzedaliś­my, ale także jakie były wa­runki dostawy, co uzyskaliśmy w zamian, czy wreszcie prze­mysł wywiązał się w pełni zobowiązań wobec kontrahen­z ta, czy też musieliśmy płacić kary umowne co rzutuje bez­pośrednio na opłacalność tran­sakcji te Nawet jednak uwzględniając najróżniejsze okoliczności stwierdzić trzeba, że sprzedaż kompletnych obiektów, przy zachowaniu szeregu warun­ków, jest eksportem przyno­szącym zyski naszej gospodar­ce Przy czym. mam tu na my­śli nie tylko zyski mierzone ilością uzyskanych ze sprzeda ży dewiz, ale i te niewymierne, ale jakże dla gospodarki ważne zyski płynące z faktu, te ten eksport dla określonych gałęzi przemysłu, czy zakładów spe­cjalizujących się w tej produk­cji staje się istotnym bodźcem dla unowocześniania produk­cji, wprowadzenia postępu te­chnicznego, stałej poprawy wskaźników technicznych i ekonomicznych. Że już nie wspomnę o zyskach płynących z faktu wejścia na trudne i często niedostępne rynki zbytu i utorowanie drogi eksportowi maszyn indywidualnych. Tu warto wspomnieć o zawartych ostatnio poważnych transak­cjach na budowę cukrowni w Grecji, fabryk kwasu siar­kowego w Związku Radziec­kim i NRF, wytwórni cegły si­­likatowei w Bułgarii. Te kontrakty podobnie jak i wiele innych dotyczących bu­dowy cukrowni, wytwórni ceg­ły silikatowej, zakładów cera­miki czerwonej, wapienników, fabryk kwasu siarkowego i in­stalacji chemicznych, gorzelni, drożdżowni i browarów chłodni i klejowni, fabryk płyt pilśniowych zostały zawarte przez centralę handlu zagrani­cznego „Polimcx-Cekop” pow­stałą z połączenia dwóch cen­tral. Abstrahując od kłopotów związanych z reorganizacja powiedzieć trzeba, że centrala będzie miała w tym roku nie­łatwy orzech do zgryzienia plan bowiem zakłada eksporl kompletnych obiektów o war­tości ponad 236 min zł dew Wprawdzie jest to jedna z nie­wielu central która nie ma trudności z portfelem zamó­wień — plan na rok bieżący jest w pełni pokryty kontrak­tami, ale za to zważywszy na rodzaj produkcji i eksportu, ma tysiąc i jeden kłopotów z kompletacją dostaw i wy­wiązaniem się przemysłu (a zwłaszcza kooperantów) z ter­minów. Chociaż centrala ma swoich generalnych dostawców a także w postaci „Chemade­­xu” kompletatora dostaw, ale wciąż na porządku dziennym są sytuacje, w których montaż gotowego obiektu milionowej wartości wstrzymuje brak śru­bek czy uszczelek wartości groszowe!. Podobne kłopoty z komple­tacją dosfaw mają pozostałe centrale zajmujące się tym eksportem: „Varimex” (fabry­ki włókiennicze) i „Centrozap” (eksport urządzeń górniczych i hutniczych). Tak więc sprawa styku, han­­del—przemysł i usprawnieni« działania w tej dziedzinie ura­sta do roli zasadniczej jeśli chodzi o problematykę bieżącą. Podobnie węzłowym obecnie problemem staje się po prze­prowadzonych reorganizacjach, zdynamizowanie działania apa. ratu handlu i przemysłu wciąż jeszcze pracującego na zwol­nionych obrotach. Być może winien temu i nowo wprowa­dzony system finansowania w handlu zagranicznym. Nieza­leżnie jednak od tego, czy jest to system doskonały, czy też nie, powiedzieć przecież trze­ba, że właśnie w tej dziedzinie w której od podpisania do peł­nej realizacji kontraktu mija często parę lat, niezbędna jest ustabilizowana polityka finan­sowa. Częste zmiany zasad i metod kalkulacji, zmiany prze­liczników powodują w efekcie poważne zamieszanie, stawia­jąc pod znakiem zapytania transąkcje zawarte wcześniej i komplikują rozmowy z kontra, hentami. Podobnej stabilizacji i dłu­gofalowego perspektywicznego spojrzenia wymaga polityka traktatowa w tej dziedzinie. Tymczasem i tu dają się od­czuć skutki polityki, w której określone kraje i określone rynki zbytu staiyały się raz „szczególnie dewizowo ważne”, a innym razem, zaliczone me­chanicznie do innej grupy, przestawały być ważne j ek­sport do nich traktowany był drugoplanowo. Ä przecież po­wiedzmy sobie otwarcie — ok. 80 proc. eksportu gotowych obiektów idzie na rynki socja­Hstyczne i są to rynki szczególnie dla nas ważne nie tylko dewizowo i nie tylko polityeżnie, ale ważne dla roz­woju całej naszej gospodarki dla pomyślnej realizacji na­szych ambitnych zamierzeń. 1 choć cieszą nas ogromnie kon­trakty z innymi krajami, to przecież przyszłość naszego eksportu kompletnych obiek­tów, to kraje socjalistyczne i kraje rozwijające się a stawia­jące w tej chwili na uprze­mysłowienie. I nie ulegajmy gło­szonym tu i ówdzie poglądom, że handel z krajami rozwija­jącymi się to handel nieopła­calny, wymagający kredytów itp. Nikt na świecie komplet­nych obiektów za gotówkę nie sprzedaje a wyłącznie na kre­dyt i nikt na świecie do tego interesu nie dokłada. O eks­port kompletnych obiektów, o rynki zbytu toczą boje potęż­ne koncerny. Jest to z całą pewnością eksport, na który warto postawić. Al# jak się rzekło wcześ­niej — postawić pod warun­kiem spełnienia szeregu po­stulatów. Pierwszy i podsta­wowy dotyczy perspektywicznego opracowania programu rozwoju produkcji i eksportu kompletnych obiektów i po­wiązania z tym programem prac modernizacyjnych i pro­gramu postępu technicznego. Jak ważna to sprawa, świad­czy choćby przykład wytwór­ni betonów komórkowych, w których produkcji lat temu dziesięć przodowaliśmy w świecie, a których eksport obecnie w wyniku niepodję­cia w porę prac moderniza­cyjnych, spadł niemal do zera. Opracowanie jednak takiego perspektywicznego programu nastąpić musi w oparriu za­równo o specjalizację i mię­dzynarodowy podział pracy w RWPG. jak i rozszerzenie za­kresu międzynarodowej ko­operacji. Jeśli chodzi o specja­lizację, to Polska w ramach podziału pracy specjalizuje się w budowie fabryk kwasu siar­kowego, cukrowni i fabryk płyt pilśniowych Wydaje się, że tę specjalizację należałoby utrzymać i poszerzyć o szereg dalszych pozycji, w których nasze osiągnięcia są bezspor­ne, a moce produkcyjne gwa­rantują zabezpieczenie potrzeb partnerów. W dziedzinie kooperacji na­tomiast do zrobienia jesi ogro­mnie wiele, tu boycierr pozy­tywne przykłady wyliczvc mo­żna na palcach jecnej ręki. Budowa fabryki sody w Ju­gosławii wespół z NRD, budo­wa fabryki sody w Turcji we­spół z jedna z firm francus­kich, budowa kombinatu che­micznego wespół z firmami francuską 1 belgijską, budowa w Pakistanie wespół i firmą zachodnioniemiecką fabryki kwasu siarkowego — to właś­ciwie te podstawowe umowy kooperacyjne Nie jest ich wie­le, ale początek i to dobry, jest już zrobiony i z całą pewnością ta forma kooperacji zostanie rozwinięta Faktem jest że zostały osta­tnio podjęte poważne wysiłki zmierzające do intensyfikacji tego eksportu Aby jednak mogły one zaowocować trzeba wokół tego eksportu stworzyć korzystny klimat, atmosferę, w której będzie sie on mógł. z pożytkiem dla kraju rozwijać. ALICJA SOLSKA Eksport fabryk

Next