Trybuna Ludu, październik 1986 (XXXVIII/229-255)

1986-10-18 / nr. 244

Propozycje lektur • „NO W ELE ANTYCZNE” w pizeautuzu: i opracowaniu Itotuuaiua zurasicwiozą i s»ia­­nistawa aUuryiy. umuiugia w śer.i „hiuiioicni Narouuwej’, prezentująca wybór łeastow Homera, rierodota, c.zopa, Wer­­g.nusza, retiomusza, upuieju­­sza i in. Noweie green.e us»­­zaiy się w nowych, prozator­­saicu przektadacn H. Tarasie­wicza. Autorzy wyporu, przy­znając, ze sam termin „Nowe­la’’ w literaturze antycznej nie 'był stosowany, zebrań w anto­logii teksty, które odegrały ważną rotę w narodzinach te­go gatunau literackiego Europ.e. (Ossolineum, iSao, ce­w na zł 420). • „GŁĘBINY" Dory Gabe w tłum. Józefa Lenarta. Foemat wybitnej poetki bułgarskiej (18aS-ia63), zasłużonej ma pol­skiej kultury. Autorka „Głę­bin” była m. iu. tłumaczką „Anheuego”, poezji Kasprowi­cza, „Sonetow krymsaich”. Po­emat „Głębiny” powstał w ro­ku 1970, sędziwa już wówczas poetka data w nim obraz prze­żyć intymnych i filozoficznej zadumy nad losem człowieka i jego związkach z naturą. (PIW, 1990. cena zł 100). • „MŁODE KINO POLSKIE ŁAT SIEDEMDZIESIĄTYCH” Czesława Uondz.łiy. Interesują­ca próba analizy „młodego ki­na”. tj. sporej grupy debiutan­tów, którzy doszli do giosu w latach siedemdziesiątych, dająe wyraz — w różnej stylistyce — nowego podejścia pokoleniowe­go do współczesności. Dondzil­­to, jeden z promotorów młode­go kina jako współorganizator festiwalu „Młodzi i film”, po­szukuje wartości, które łączy­ły 1 dzieliły tę grupę, z pasją dyskutuje o wzlotach { upad­kach artystycznych. (MAW, 1983, cena zi 210). • „GALERIA TRETIAKOW­­SKA W MOSKWIE”. Kolejny album z serii poświęconej naj­słynniejszym muzeom świata, -rezultat współpracy .Arkad” -wydawcami radzieckimi 1 NRD. z W albumie reprodukuje się najważniejsze prace malarzy rosyjskich końca XIX i XX w. (Arkady 1988). tm. 4 „Trybuna Ludu” - Nr 244, sobota-niedziela 14-1P.X.1W4 «. KULTURA Pochwała społeczników Ludzie szukają korzeni Co robi działacz, który musi odejść ze swego sta­nowiska, bo ono zaczyna go przerastać? Zamyka się w sobie, obraża, gorzknieje, zatruwa życie ro­dzinie lub... pisze pamiętniki. Co zrobił Karol Mu­­sioł, przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej w Opolu, gdy w połowie lat sześćdziesiątych w ta­kiej sytuacji się znalazł? Obrażanie się nie byłoby w stylu górniczego syna sped Rybnika, zaprawionego w wielu bojach, uczestnika III Śląskiego Powstania, w cza­sie wojny silą uwięzionego w Wermachcie, jakże pogma­twanymi drogami dążącego ku wymarzonej Polsce. Na­tychmiast tworzy Towarzys­tw • Przyjaciół Opola i wy­pływa na szerokie, pozawo­­jewódzkie wody. Szybko sta­je się sławniejszy niż wszy­scy razem wzięci liczni jego następcy na stołku prezyden­ta miasta. A z nim rośnie stawa Towarzystwa, Przepraszam za patos W statucie TPO czytam, że stawia sobie ono za ceł głów­ny prowadzenie działalności, zmierzającej do kulturalnego i ekonomicznego rozwoju miasta, że chce upowszechniać wiedzę o Opolu wczorajszym i dzisiejszym, że związać mieszkańców pragnie mias­ta z tradycjami i zwyczajami Śląska Opolskiego, przybli­żać im zabytki, miejsca pa­miątkowe i że poprze zaw­sze wszelkie próby podno­szenia estetyki miasta i kul­tury życia codziennego. To statusowe credo z 1963 roku ma tu wydźwięk szcze­gólny. Jesteśmy wszak w mieście, w którym po wyz­woleniu spotkała się ludność rodzima z repatriantami, emigrantami i osadnikami re­z Polski centralnej. Z tego konglomeratu postaw, nawy­ków pracy i życia trzeba by­ło formować nowe. jednoli­te społeczeństwo. Wielkie to było pole do popisu dla spo­łeczników. Gdzie szukać początku ru­chu przyjaciół Opola? Wszak nie w Musioie tylko, choć to była gwiazda pierwszej wiel­kości, która zainicjowała Dni Opola, i budowę amfite­i atru i Krajowy Festiwal Pio­senki Polskiej i powstanie Klubu TPO, natychmiast przezwanego przez opolan „Musiołówką” i jeszcze parę innych, ważnych do dzisiaj spraw — wszystko pod auspi­cjami Towarzystwa. Mcże szukać go trzeba w zapale pierwszych nauczy­cieli, którzy przedziwnymi drogami dotarli do miasta w marcu 1945 r., a ponieważ front stał jeszcze na Odrze, zaczęli pracę od... przekuwa­nia torów na głównym dwor­cu opolskim. Albo w działalności naj­wcześniej powstałego tu, bo już we wrześniu 45 roku To­warzystwa Przyjaciół Nauki i Sztuki z Maksymilianem Tkoczem — pierwszym pre­zydentem Opola, z później­szym kardynałem, a wówczas księdzem dr. Bolesławem Ko­minkiem 1 mecenasem Pawłem Kwoczkiem na czele? Ale pewnie nie tylko tam. Tych korzeni szukać trzeba głębiej. W polskim na germanizowanym trwaniu Śląsku tych wszystkich Bożków, Piechotów. Adamców, Poliwo­­dów, Łangowskich, Gomolów. W Pięciu Prawdach Polaków w Niemczech z historycznego Kongresu Polaków w Berli­nie w 1938 r. z tej czwartej: Co dzień Polak Narodowi słu­ży. I z tej ostatniej: Polska Matką Naszą — nie wolno mówić o Matce źle. Tak oto wdarł ml się w materiał patos. A miało być o piosence, przecież tańcu, loterii, papierze i prezesie TPO, Zdzisławie Ale jakże zrozumieć Jaeschke. społe­czników z Opola bez znajo­mości tamtych faktów, świa­domości tamtych wydarzeń? Festiwale; festiwale Kiedy w czerwcu 1963 roku zakończono budowę Opolskie­go amfiteatru i odbył się tam i. _____ i c..iiv»1 Tiosenai rolsmej, ii tory odtąd corocz­nie miał sławić imię tego miasta, władze tutejsze zaaiy sobie sprawę, że ze wzglę­dów formaino-procedurainycn nie sprostają całości organi­zacji lej imprezy. Lwią część iesuwaiowycn smuiKów i ra­dości wzięło na siebie wów­czas TFU i na jego barkach spoczywało to przez wiele, wiele lat, by ostatecznie przejść w ręce fachowców „Estrady”. czy to festiwalowi z wyszio na doure? — Rzecz w Opolu mocno dyskusyjna. Dziś Towarzystwo jest tylko jednym z kilku współorgani­zatorów festiwalu, ale spe­cjalnie z tego powodu nie rozpacza, Ma wszakże niebagatelny udział we wszystkich ważniej­szych imprezach miasta: opolskich konfrontacjach tea­w tralnych, festiwalu piosenki harcerskiej, młodzieżowych turniejach przyjaźni, w świę­cie opolskiej pieśni ludowej w Gogolinie, gdzie stanął je­dyny w swoim rodzaju pom­nik piosenki czyli Karolinka, która szła do Gogolina, Karliczek za nią..., we wszyst­a kich rocznicach, obchodach, spotkaniach. Udział Towarzy­stwa w tych imprezach wy­raża się nie tylko moralnym poparciem, także dość znacz­ną pomocą finansową, udzie­laną organizacjom i instytu­cjom współpracującym, Był taki czas Ale imprezy nie mogą zać­mić równie ważnego nurtu aktywności TPO, Jest nim działalność wydawnicza, w której propagowana jest hi­storia, zwłaszcza polskie tra­dycje piastowskiego Opola, a też i jego dzień dzisiejszy. Czegóż oni tu już nie wydali? Przewodniki po Opolu, cu­downy tomik śląskich humo­resek, anegdot i żartów ludo­wych „Bery śmieszne i uciesz­­ne” i „Humor śląski” Doroty Simonides, „Bojki, błozny i klyty” Adolta Warzoka, fol­dery, wielojęzyczne zarysy historii miasta, ostatnio pięk­ny, barwny „Album Opola”, serię książeczek „Opole w ry­sunkach” wykonanych przez uczniów liceum plastycz­nego. A na 40-lecie PRL i pow­rotu Śląska Opolskiego do Macierzy — rzecz zupełnie niesłychana. Mam przed sobą trzy numery okolicznościowej gazety „Był taki czas”, obej­mujące lata 1945—1952, pra­wie w całości skomponowa­nej z przedruków z ówczesnej prasy, wspomnień opolan, zdjęć z tamtych lat. Ileż tu refleksji o tym jacy wów­czas ci ludzie byli, czym ż» li, co ich pasjonowało, z cze­go śmiali się.., Jak nie być ubogim krewnym To wręcz u nas dziś nie­prawdopodobne. Działacze, którzy na nic się nie skarżą. Nie jęczą, że kryzys, że w ogóle wszystko nie tak... przede wszystkim nia narze­A kają na pustą kasę. Towa­rzystwo Przyjaciół Opola ma pieniądze, choć nie korzysta z żadnych dotacji państwo­wych. Na jego fundusz skła­dają się składki członków 235 indywidualnych i 10 wspierającyeh (zakiauy pracy i instytucje;, nadwyżki uzy­skane z wydawnictw, z druku programów festiwalu piosen­ki, z organizacji ioteni pie­niężnej „Prasa”, z której 1(1 proc. obrotu bierze dla sie­bie, z handlowej obrotności wiasnego sklepu na placu Armii Czerwonej. I z tych zasobów wotuje zespoły młouziezowe harce­rzy, funduje Nagrodę im. K. Musiofa i nagrodę uia wybi­jającego się uebiutanta na święcie polskiej piosenki, fi­nansuje, reaktywowane dwa lata temu, po dwudziestolet­niej przerwie, „Dni opola”, patronuje Szkole Podstawo­wej Nr 5 im. K. Musioła, guzie stworzyło izbę jego pa­mięci. Obecnie gazowało się w mocno zaan* przebudowę i mouernizację buuynku po byłej miejskiej rzezni, gdzie powstanie w przyszłości Dom Towarzystwa Przyjaciół Opo­la i Opolskiego E wiązie u Ta­necznego. Ten dom jeszcze nie jest wykończony, ale TPO już organizuje szkółkę taneczną. Samowystarczalność finan­sowa Towarzystwa, fakt, że nie czuje się tu ubogim krew­nym, daje mu komfort by­cia niezależnym od admini­stracji, biurokracji i wszel­kiej innej racji, która mogła­by wywrzeć na nim swą pre­sję. Działa niezależnie, wszę­dzie tam, gdzie jest miejsce na umacnianie regionalizmu, dynamizowanie życia społecz­nego i kulturalnego, gdzie są luki w działalności zawodo­wych placówek kultury. jeśli TPO na coś narzeka, tc 1 tylko na brak papieru, cc spowodowało na przykład, że do dziś nie ukazał się dru­kiem plon konkursu na wspomnienia „Opole moje miasto — moje życie” IEDZĘ w sali konferen­­„ cyjnej tutejszego Urzę. kJ du Wojewódzkiego na sympozjum, poświęconym młodzieży w ruchu regional­nym, zorganizowanym m. in. przez TPO i Opolskie To­warzystwo Kulturalno-Oświa­towe, wyrosłe z tradycji To­warzystwa Rozwoju Ziem Zachodnich. Są tu ponadtc przedstawiciele wszystkich 28 regionalnych towarzystw Ślą­ska Opolskiego. Kolega dzien­nikarz z Warszawy pyta mnie: co ważniejsze w Opolu, z kim powinien rozmawiać — prezesem TPO Zdzisławem Jaeschke czy patriarchą Opol­skiego Towarzystwa Kultural­no-Oświatowego, Francisz­kiem Adamcem? Nie wiem 1 nikt tego wo­kół mnie nie wie. Bo każdy z nich robi coś innego, a ra­zem tworzą życie tego mia­sta, tego zrozumieć, regionu, pomagają skąd przychodzi­my, gdzie są nasze korzenie, To dla ludzi w wieku dojrza­łym staje się ważne. Bo nie jest im obojętne, gdzie leżą prochy ich bliskich, gdzie oni sami złożą swe kości. Mło­dzież, silniejsza psychicznie takich pytań jeszcze sobie nie zadaje. Może dlatego ma. ło jej w ruchu regionalnym Ale to już kolejny problem godny odrębnego omówienia.. ANNA B. SZYMAŃSKA Zaproszenia O TORUŃSKI Teatr im. Wilama Horzycy zapowiada na 25 bm. polską prapremie­rę sztuki Guntera Grassa „Powódź” — w przekładzie Karola Toeplitza. Rzecz po­chodzi z wczesnego okresu twórczości autora „Blaszane­go bębenka”; dramaturgia Grassa nie osiągnęła tej po­pularności, jaką cieszy się je­go proza. Reżyserował „Po­wódź” Józef Skwark, sceno­grafia Krzysztofa Pankiewi­cza. W Teatrze im. J. Osterwy w Gorzowie — Ryszard Ma­jor przygotował premierę „Iwony księżniczki Burgun­da” W. Gombrowicza (sceno­grafia E. i W. Strebejko, mu­zyka A. Głowiński, w roli tytułowej Beata Chorążykie­­wicz). W stołecznym Teatrze „Studio” wystąpi 24 i 25 bm. Trader Faulkner, aktor — reżyser — tancerz — pisarz z Australii, żyjący w Londy­nie; w programie monodram „Lorca” — przygotowany myślą o niedawnym 50-leciu z tragicznej śmierci wybitnego hiszpańskiego poety. • OGROMNIE DUŻO WYSTAW. Salon BWA w Opolu prezentuje malarstwo wybitnego twórcy, WŁA­DYSŁAWA JACKIEWICZA z Gdańska, galeria „Wozow­nia” w Orońsku rzeźbę i tka­ninę HENRYKI LASAK, galeria „Desa” w hotelu „Victoria” w Warszawie ma­larstwo „4 x WARSZAWA" (autorzy: T. Leszczyński, G. Matkowski, W. Masznicz i L. Okołów), galeria Teatru „Studio” w Warszawie współ­czesną fotografię francuską oraz (od 20 bm.) prace plas­tyczne JULIANA RĄCZKO, Muzeum Etnograficzne w Warszawie wystawę „Lima — wieś szwedzka w fotogra­fii". W gnieźnieńskim Mu­zeum Początków Polskiego polecamy Państwa wysta­wę „Tradycje strzeleckich bractw kurkowych w Polsce”, w stołecznej Kordegardzie (od 21 bm.) „Portretów z wyobraźni” JANUSZA PRZYBYLSKIEGO a w Ga­lerii Promocyjnej przy Ryn­ku Starego Miasta 2 — ma­larstwo EWY NIEWADZI ANDRZEJA KERNA. W Ło­i dzi natomiast polecamy dwie wystawy: malarstwa i grafi­ki WITOLDA KALIŃSKIE GO w Salonie Sztuki Współ­czesnej BWA przy Piotrkow­skiej (od 21 bm.) oraz malar­stwa i rysunku JULIUSZA WARZYŃSKIEGO w Galerii Sztuki BWA przy Wólczań­skiej 31 © CIEKAWOSTKA: pierw­sza polska kaseta z piosen­kami w języku esperanto, nagrana przez Andrzeja To­meckiego. Wyprodukował ją „Polton” z myślą o potrze­bach kursów językowych, a nabyć ją można w Pol­skim Związku Esperantystów (Jasna 6). © W KINIE „DAR” w Ka­łuszynie do 19 bm. trwają „Zbliżenia’8G” — przegiąć poświęcony problematyce i obrazowi młodzieży w filmie polskim połączony z dyskus­jami i prelekcjami. 9 DWUCZĘŚCIOWY PRZEGLĄD francuskiej awan­gardy filmowej organizu­ją w Warszawie Filmoteka Polska oraz Cinematheque Francaise: w programie fil­my Mana Raya, Marcela Du­­champa, Rene Claire’a, Pi­­cabii, Chomette’a i wiele innych. Pierwsza seria poka­zów trwa do 24 bm., druga odbędzie się w pierwszej po­łowie stycznia 1987 r. Miejs­ce: kino „Śląsk” przy Żu­rawiej. (dk) 0 lat twórczości: Wiesław Lange Cói to za smutna wystawa, Ż wiotkiej, a nawet, chcia­łoby się powiedzieć x pato­som, tytanicznej pracy, zamk­niętej prawie w półwieczu, tylko tyle zostało? Trochę fo­tografii, jakiol fragmenty dekoracji, po prawdiio jed­nak i tych fragmentów, tu­taj w galerii katowickiego Biura Wystaw Artystycznych, nigdzie nie mogę dostrzec. Choć przecież czytam o nich w miejscowej gazecie. Na wszelki wypadek pytam dyżurującego portiera, czy to wszystko z pana Langego? Wszystko, panie. Och Wiesła­wie, Wiesławie, och artyści, artyści! A Ja myślałem, że tylko moje dziennikarskie rzemiosło, zgodnie z Jego użytkowością, żyje tyle, ile czasu zabiera czytanie. Jakże tak można w nicość rzucać sztuka. „Po Andrzeju Stopce — po­wiada Lange — pozostało je­szcze mniej”. Jakże, przecież byłem nie tak dawno w war­szawskiej Zachęcie i nawet pi­sałem o wystawie Stopki, by­ło Właśnie znacznie więcej. W katalogu zaś oddanym artyście, o którym tu piszę kilka słów, Zenobiusz Strzelecki, historyk polskiej scenografii, tak otwie­ra swój szkic o Langem: gdy­by się zastanowić przy okazji czterdziestolecia działalności Teatru im. Wyspiańskiego w Katowicach, kto najbardziej temu teatrowi się przysłużył, kto najzaszczytniej ten , teatr przez cały ten czas reprezento­wał, podtrzymywał, nadawał mu rangę artystyczną, kto sta­le i wciąż, najdłużej był ar­tystą, twórcą? Było tu wiole znakomitych nazwisk, dy­rektorów i reżyserów: Bronis­ław Dąbrowski, Władysław Krasnowiecki, Roman Zawis­towski, Gustaw Holoubek, Jó­zef Wyszomirski, Jerzy Jaroc­ki, Jerzy Kreczmar, Ignacy Go­golewski... Duże nazwiska, lecz działalność na tym terenie krótkotrwała, błysk, Wszystkie te dyrekcje, olśnienie. wszy­stkich tych reżyserów „obsłu­żył” jeden scenograf — Wie­sław Lange. Dziesiątki i setki przedstą* wień. Wielkie nazwiska li­teratury dramatycznej. Trud­ny do opisania mozol tworze­nia. Nie kończące się szkice, projektowanie dekoracji, wpi­sywanie się w literę i ducha literatury, idei reżysera, a jeszcze projekty i projekty setek rekwizytów. Owych ka­peluszy i mufek, lasek i rę­kawiczek, butów i szpad, sa­­kwajoży i umbrelek. Robota, kolejno, dla artysty, technika i rzemieślnika. Bo projekt twórczy trzeba oddać do pra­cowni stolarskiej, rysunki rekwizytów do szewców i krawców, przypilnować ta­­picerni, malarni i perukarza, a wreszcie ustawić wszystko na scenie, ożywić i własną wyobraźnią. światłem Potem, po premierze, cd najwyżej współautorzy spektaklu uści­sną dłoń, krytyka pokwituje rzecz dwoma słowami. Przypomnijmy zaś, ile W powojennym polskim teatrze znaczyła scenografia! Piszę właściwie o tym w czasie przeszłym, gdyż — tak mi się wydaje — ostatnio obserwuje­my jej lot ku ziemi. Pokazał to choćby ostatni ogólnopolski festiwal we Wrocławiu. A le­szcza nie tak dawno sprawa miała się nie tylko Inaczej, lecz nawet krzyczano o groź­nym zdominowaniu sceny tea­­tróv; przez scenografów. Istotnie, wysokie loty nasze­go teatru były związane z u­działem plastyków. Pronasz­kowie, Daszewski, Frycz, Stop­ka. Kantor, Wiefchowicz, Ko­siński. Roszkowska, Majew­ska, Starowieyska, Szajna, Pankiewicz... Kołodziej, W ich twórczości odbijały się przede wszystkim szkoły t refleksy malarstwa. I z tego klimatu transponowall na scenę swo­je kompozycje, organizujące jej, tej sceny, przestrzeń i czas spektaklu. Funkcjonalizm pol­skich scenografii, że przywo­łam jeszcze słowa Zenobius za Strzeleckiego, polega na ścis­łym związku * dramatem — jak’ Schiller mówił: kompono­waniu na planie tekstu. A więc jest to również rola in­­łcenizatorska, bo scenograf wkracza w interpretację dra­matu a nie zadowala się okre­śleniem czasu i miejsca akcji. Wiesław Langę ma w tym doborowym towarzystwie gwd­je dobre i własne miejsce. Krytycy plastyczni widzą źród­ła jego scenografii w neorealiz­­mie. Jego, Langego, prace od­różniało się skłonnością do monumentalizowania. ale nie tego ciężkiego jak siafy gdań­skie lecz uskrzydlonego poe­zją surrealizmu. Co ja to zno­wu , w czasie przeszłym: ..od­różniało się”. Lange jest dalej tu i teraz. Życiorys zaś wygląda tak mniej więcej jego w encyklopedycznym skrócie. Rocznik 1914. Miejsce uro­dzenia Warszawa. Absolwent warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, Wydział Malar­stwa, dyplom w 1939 roku. "W tymże 1939 roku w Instytucie Propagandy Sztuki wystawi! (z Henrykiem Wicińskim) „Niemego kanarka” Ribe­­mont-Dessaignes, we włas­nym zresztą tłumaczeniu francuskiego. Ten „Niemy ka­z narek” miał właściwie otwo­rzyć dzieje sceny młodych artystów warszawskich, któ­rzy znaleźli się pod wielkim wrażeniem krakowskiego te­atru Cricot Władysława Ja­remy. Wojna. W 1943 r. Lan­ge, jako ochotnik, wstąpił do 1 Armii. Jest współorganiza­torem teatrów frontowych. W pierwszych dniach niepodle­głości znajduje się w Lubels­kim Domu Żołnierza, potem przychodzi ganizowanie Łódź i współor­takiegoż Domu żołnierza. W tejże Łodzi an­gażuje się do teatru Michała Melina. Następny etap to Teatry Dolnośląskie we W» cławiu. I od 1951 roku już Katowice. Do ckiia dzisiejsze­go. Długa, imponująca liczba przedstawień. A jeszcze pra­ca z Operą Śląską, gdzie zrealizował 12 spektakli, wśród nich „Traviatę”, „Fausta”, „Bolesława Śmiałego” i „Pa­­rię”. A jeszcze współpraca ze Starym w Krakowie, Polskim v/ Bielsku-Białej, Nowym w Poznaniu, Mickiewicza w Częstochowie, Zagłębia w Sosnowcu, Nowym w Zabrzu, Ziemi Opolskiej W Opolu. W katalogu wystawowym zamieszczona jest rozmowa z Langem, którą prowadzi Je­rzy Moskal, także scenograf. Wiesiu, co to jest sce­nografia? — Boże! Co za pytanie. — Straciłeś na to całe ży­cie. Tak jak człowiek traci ży­cie nie wiadomo po co, nie wiadomo po co się rodzi i nie wiadomo po co umiera, tak nie wiadomo po co to robi. Scenografia istniała od po­czątku świata, bo, przypusz­czam, że nasi praojcowie też sobie malowali gęby. żeby tańczyć taniec śmierci i wy­sysać kości. Ja robię dalej to samo. Zresztą, nawet wtedy, gdy zaczynamy się ubierać w cokolwiek, już wkraczamy w sferę działań scenograficz­nych. No i, jakżeby inaczej, są tił»a dwa słowa, dwie sal-wy do krytyków teatralnych Co myślisz o nich? — pyta Moskal — Co to jest krytyka? Znam przecież, wszystkich tych ludzi, którzy piszą o te­atrze. Wykształceni... i to wszystko. Nie czują, że teatr jest życiem. W recenzji nie ma spektaklu. Wiedzą jak, ale nie mogą inscenizować, bo nie mają talentu, dlate­go tak łatwo im się pisze. Aby. pisać o tćatrze, trzeba być wrażliwym na plastykę, na muzykę, nawet na seks. , Słusznie. Święte słowa.. Pę­­taczyny i impotenci. Jakież więc mogłem mieć szanse, gdy przed laty kochaliśmy się obaj w pięknej aktorce ka­towickiej, Basi Mikołajczyk? Ewa Mamon, kierowniczka literacka Teatru im. Wyspiań­skiego, autorka opracowania owej rozmowy dwóch sceno­grafów, to znaczy wa Langego i Jerzego Wiesła­Mos­kala, tak kończy katalog: 71 lat życia, z tego 40 spę­dzonych w teatrze, 237 sce­nografii- teatralnych i opero­wych. Cyfry. Stosy szkiców, rysunków, projektów -w moich oczach rosną, piętrzą się zwielokrotniają... Mam żenie, że z tego. szczytu wra­pa­dają słowa Artysty: To, ha co się w tej chwili decyduje, ta. wystawa jest potwornością dokonaną na teatrze. Oba­wiam się, że tak jest. : A mnie się wydaje, że jest przede wszystkim' pot­wornością teatru dokonaną na artyście. Żeby tyle tylko ocalić, żeby tak łatwo zaprze­paszczać dowody sztuki. Wiesławie Lange, ad mul­­tos anuos! RYSZARD KOSIŃSKI Setki przedstawień... Kochamy życie. Spotkanie z włoskim zespołem MILK AND COFFEE, laureatem nagrody publiczności na festiwalu w Sopocie • Trzy kobiety i jeden mężczyzna. Cóż za skład! To celowe, czy przypadkowe? Celowe. Nazwę wymyśli­liśmy sami. W roli „kawy” występują ciemnoskóra Co­­riane- z Wysp Seszele i Rzy­­a mianka Morena, Miss Italia, w roli „mleka” Włoszka Florence, urodzona w Nowym Jorku oraz jasnowłosy Danie­le, Włoch, w którym jest do­mieszka krwi skandynaw­skiej, • Interesuje mnie Morena, Miss Italia. Myślałam, że jest to chwyt reklamowy, kiedy prezentowano panią w Sopo­­cie. - To może nasz impresario na to odpowie.. Co do urody Moreny nikł nie ma chyba najmniejszych wątpliwości. A czy trzeba re­klamować śiiczńą dziewczynę, która ma na swym koncie nie tylko tytuł Miss Italia, lecz także tytuły. Miss Pięk­ności, ha... festiwalach w San Remo i Mar dei Piata, poza tym kilkanaście ról filmowych i kilka seriali telewizyjnych oraz dziesiątki okładek w żurnalach mody i w tygodni­kach na całym świecie?. • Moreno, może się pani pokrótce przedstawi i powie dlaczego śpiewa? - Mam 23 lata. Urodziłam się w Rzymie i podobno moja rodzina, mieszkała tutaj, jesz­cze za .czasów starorzymskich. Mam bardzo mało czasu, gdyż oprócz koncertów i nagrań z Milk and Coffee gram w . fil­mach i telewizji. Po zdoby­ciu tytuiu Miss Italia, zamiast uczestniczyć w finale Miss Universum w Miami Beach wylądowałam z Milk and Coffee na festiwalu w San Remo, , gdzie występowaliśmy po raz pierwszy. Obecnie pra­cuję nad pierwszym singlem, który nagrywam. w Rzymie w studiach Cinevexu. Lubię śpiewać, po prostu A co Miss robi w wol­nych chwilach? Grywam w tenisa, opa­lam się, ale tyiko zimą, na wyspie Bora Bora, latem jeż­dżę na nartach we włoskich Alpach lodowcowych. • Kiedy was reklamowano przed występem w Sopocie, mówiono, że dwie panie o różnej karnacji, rzecz jasna kawy z mlekiem, grają w żeń­skiej drużynie futbolowej. Je­żeli nie jest to chwyt rekla­mowy, to proszę powiedzieć, dlaczego uprawiacie ten sport? — Myśli pani, że jak Miss Italia z nami nie gra, to zna­czy. że musiałyśmy mieć ja­kąś odrębną reklamę, bo jej wystarczy tytuł? To nie są chwyty reklamowe, to praw­da. Gramy w żeńskiej druży­nie Lazio Roma oraz we włoskiej reprezentacji, złożo­nej wyłącznie z artystek. Gramy jako napastniczki w a­­taku. Polubiłyśmy ten sport, mając po pierwsze zaprzyjaź­nionych piłkarzy z drużyn Ro­ma i Lazio, którzy nas namó­wili a po wtóre sport ten od­powiada naszym temperamen­tom i naszym charakterom — przebijamy się przez obronę przeciwnika, jak . przez życie, przebojem. ® Daniele, kolej na pana. Może pan coś opowie o sobie i oczywiście o tym jak się pa­nu pracuje z tymi paniami? —■ Jestem najmłodszy w ze­spole, te trzy panie traktują mnie jak beniaminka, jak młodszego brata. Najbardziej lubię Morenę, razem tańczy­my w dyskotekach do białe­go rana, spacerujemy, gramy w karty, ale nic nas nie łączy, poza. przyjaźnią. Jestem nie­typowym Włochem — jasno­włosym. Mam wiele wielbi­cielek w Ameryce Południo­wej, Hiszpani-i i Włoszech, u Polek mam chyba mniejsze szanse, choć w Sopocie rozda­łem setki pocałunków i auto­grafów.. Żeby dopełnić reklamy — proszę powiedzieć co pan lubi? — Szybkie wozy, jeżdżę Al­fa Romeo GTI. © Ma pan kompleksy? — Jestem bardzo nieśmiały wobec kobiet, nieraz podoba mi się jakaś dziewczyna, lecz nie wiem, jak ją zaczepić.. ® Wyglądacie bardzo pięk­nie, atrakcyjnie, jesteście zdrowi, jest w was tyle ra­dości życia. Jakie starania wpływają na te dwie rzeczy: piękny wygląd i radość życia? — Posiadamy wrodzoną ra­dość życia, jak większość na­szych rodaków, ponieważ ma­my cudowny kraj, przepięk­ne niebo, prawie stale świeci słońce, a do tego — żyjąc w świecie artystycznym, pośród tłumów publiczności — cie­szymy się, że ludzie nas lu­bią za to, co dla nich robi­my. Poza tym, oczywiście, nasz szczególny temperament bierze się z gorącej krwi po­łudniowców... © Czym jest kariera we włoskim showbusinessie? Pewnie, ja‘k na całym świe­cie, należy się krótkotrwałością. liczyć z jej Co będzie­cie robić potem, kiedy popu­larność przeminie? Corinne: — Kariera jest, oczywiście, ulotna, wyjdę za mąż, będę dlatego miała dużo dzieci, dzięki Czemu za­łożę nowe Milk and Coffee, które nazwę Capuccino. Florence: — Oczywiście, że to ..przemija. Wrócę na wieś do rodziców, mamy wielką fermę, hodujemy krowy i ko­nie: Będę tam pracować bratem. Bardzo, lubię przyro­z dę i wieś. Daniele: — Jestem zbyt młody, żeby myśleć o przy­szłości. Żyję chwilą teraźniej­szą i cieszę się życiem z dnia na dzień Morena: — Kiedy przesta­nę śpiewać i występować w filmach, zajmę się malowa­niem krajobrazów, poza tym będę mnóstwo podróżować, c Byliście w Polsce ulu­bieńcami publiczności. Ja wiem, że to konwencjonalna nagroda, nie może się liczyć w waszej karierze. Dla naszej publiczności ważne jednak było, że daliście jej kilkana­ście minut relaksu. Przyjechaliśmy do So­potu nie wiedząc prawie nic o festiwalu i nie licząc na nagrodę Chcieliśmy przede wszystkim sprawić przyjem­ność naszemu impresario — Johnny’emu, który jest z po­chodzenia Polakiem. I cóż za niespodzianka — ta nagrodal Szkoda tylko, że było tak zimno; występowaliśmy z temperaturą i anginą. ® Co najbardziej utkwiło wam w pamięci podczas po­bytu w Polsce? Daniele: — Cudowne dziew­czyny i przejażdżka jeepem z okresu II wojny, podczas kręcenia teledysku. Corinne: — Smakował ml chłodnik i strogonow, prowa­dzenie ogromnej motorówki po arktycznie zimnym Bałty­ku i wspaniałą polska pu­bliczność Florence: — Dyskoteki I lokale z doskonałą muzyką disco oraz próby i koncerty w Operze Leśnej. Morena: — Uroda polskich chłopaków, sympatia, jaką nas grafów otaczano, tysiące auto­i pocałunków, jakie rozdałam. @ Co dał wam Sopot’861 — Zaproszenie do udziału w festiwalach w Tokio, War­nie, Bratysławie, Intertalent w Pradze i występy w tele­wizjach krajów socjalistycz­nych, także w Związku Ra­dzieckim. Może to zrekom­pensuje nasze straty finanso­we, odwołanie trzech koncer­tów w krajach zachodnich, żeby wystąpić w Sopocie, koszty aranżacji trzech utwo­rów, w sumie gdzieś około 40 tys. dolarów. © Kiedy się spotkamy zno­wu? — To zależy od naszego impresaria O Johnny, kiedy zobaczy­my Milk and Coffee? — Planujemy tournee Polsce między pierwszym po piętnastym grudnia tego ro­a ku — Gdańsk, Wrocław, Łódź, Poznań, Warszawa występ w Sali Kongresowej. W przyszłym roku, w So­pocie, chciałbym pokazać mój następny zespół, którym się opiekuję —■ Camomilla (na­zwa włoskiej herbaty jaśmi­nowej), cztery prześliczne dziewczyny, które jeszcze w tym roku przyjeżdżają na za­proszenie II programu Tele­wizji Polskiej, © Czy wystąpilibyście na święcie „Trybuny Ludu”? Bardzo chętnie. W ze­szłym roku podczas festiwalu „Unity” w Bolonii słyszeliśmy o waszym święcie. Wystąpi­libyśmy na nim, tylko nie wiedzieliśmy z kim rozma­wiać w tej sprawie... Rozmawiała: URSZULA BIEŁOUS Pamięci Paderewskiego Wywodzących się z Polsk znakomitości pianistycznycn nie brakowało w przeszłości; naj­popularniejszym z nich był ne­­wątplwie IGNACY JAM PADE­REWSKI — „lew fortepianu’', ałe równie-4 utalentowany kompozy­tor, pianista o bogatym repertu­arze klasycznym i romantyczno­­-wirtuozówskim: idealna postać na patrona konkursu pianistycz­nego, którym też został „mia­nowany" już w roku 1961, kiedy to odbył się w Bydgoszczy pierwszy —- i ostatni, na całe 25 lat — konkurs jego imienia. Laureatem I nagrody został wówczas... dyrygent Jerzy Ma­ksymiuk! W tym roku powrócono do pięknej idei — i właśnie w Bydgoszczy rozpcczgł się 15 bm. II Ogólnopolski Konkurs Pianis­tyczny im. Ignacego Paderew­skiego. Program konkursu został ułożony w oparciu o wykonywa­ny przez Paderewskiego reper­tuar koncertowy, Kandydatom, których zgłosiło się ok, 40 (granica wieku 30 lat) towarzyszyć będzie orkiestra symfoniczna Filharmonii Pomor­skiej im. I Paderewskiego —• jednego z głównych organizato­rów konkursu. Konkurs potrwa do 26 bm. I zakończy się kon­certem laureatów. era.

Next