Trybuna Ludu, kwiecień 1962 (XV/91-118)

1962-04-06 / nr. 96

6 ________________________________________________________________ 2 Demokratycznej Republiki Wietnamu PRAWIE MILION Od 1955 r. <!o chwili obecnej zbu­dowano w stolicy DRW — Hanoi — 990.00ft m kw. powierzchni mieszkalnej. W samym tylko roku 1961 do nowych mieszkań wprowa­dziło sie 18 tys. osób. TEATR OLBRZYM W ośrodku kopalni rudy żelaznej Czai-Kau w prowincji Thai- Nguyen powstanie w najbliższym czasie wielki teatr na 5000 widzów. Niedawno górnicy kopalni otrzy­mali nowy klub bogato wyposażo­ny w czasopisma, książki, instru­menty muzyczne itp. RUCHOME MUZEUM Wietnamskie Muzeum Rewolucj i Muzeum Armii Ludowej zorga­nizowały ruchome wystawy, które W poszczególnych prowincjach DRW obejrzało już 49 tys. osób Akcja ta jest ważną formą zapoz­nawania ludności z historią kraju BUDOWA THAK-BA W prowincji Yen-Bay powstaje duża elektrownia wodna — Thak- Ba. Jej moc przewyższy moc wszy­stkich elektrowni istniejących do­tychczas w DRW. Dzięki wybudo­waniu 17 zapór wodnych powstaną tu zbiorniki mieszczące 2.900 tys m sześć. wody. ZBIORY MANIOKU Z roku na rok zwiększa się w DRW zbiory podstawowych obok ryżu płodów - manioku. Ostatnie dane statystyczne wykazują, że w ubiegłym roku zebrano o dalszych 700 tys. ton manioku więcej. PRACE ^IRYGACYJNE Górskie rejony DRW potrzebują wiele wody do uprawy ryżu. W tym celu stale buduje się tu no­we zespoły nawadniające. Prace te wykonywane są często silami samych gospodarstw spółdzielczych. Np. obliczono, że mieszkańcy s>a mego tylko płn.-wsch. rejonu gór­skiego Teng-Som odremontowali i zbudowali 10.942 urządzeń iryga­cyjnych. ROZBUDOWA HUTNICTWA Dobiega końca budowa ostatniego wielkiego pieca w kombinacie Thai. Nguyen. Budowany on jest pod kierownictwem specjalistów z Chiń­skiej Republiki L.uuowei. (1) Kwietniswy zeszyt „Probierców Pokoju i Socjalizmu“ Ukazał się kwietniowy zeszyt „Problemów Pokoju i Socjalizmu”. Numer przynosi następujące ar­tykuły: WYRWAĆ FASZYZM Z KORZE­NIAMI! R. PALME DUTT — Niektóre aspekty neokolonializmu brytyj­skiego. P. FRIEDLANDER i H. SCHIL­LING — Imperializm zachodnio­­niemiecki — jeden z filarów kolo­nializmu . J. ARBATOW — Leninizm o re­wolucyjnej sile przykładu społe­czeństwa socjalistycznego. K. JANAGIDA — Wolność a po­stęp nauki. ZWIĄZKI ZAWODOWE A WAL­KA O SOCJALIZM. Okiem pacjenta Uzdrowisko czy „kurort”? W ogromnym już dziś arsenale walki medycyny z chorobą obok środków i metod najnowszych za­chowały się, nic nie tracąc ze swoich walorów, środki i metody lecznicze znane i stosowane od dziesiątków pokoleń. Jednym z takich środków jest lecznictwo uzdrowiskowe. Ani antybiotyki, ani setki no­wych, potężnych w działaniu preparatów farmaceutycznych, ani bujny rozwój chirurgii nie zdołały zadać ciosu słynnym wodom mineralnym z Borżomi, Szczawna-Zdroju, Vichy, Kar­­lovych Varöw, Krynicy czy Vrniaczkiej Bani. Pozostały one nadal w rękach doświad­czonego lekarza poważnym instrumentem przywracającym zdrowie ludziom cierpiącym na rozmaitego rodzaju schorzenia. Boqaci i ubodzy Polska należy do krajów niezmiernie szczodrze obda­rzonych przez naturę źródła­mi cennych wód mineralnych. Odnotujmy dla formalności raczej, bo praktycznego zna­czenia na razie to chyba nie ma, że ciągle odkrywane są u nas dalsze nowe tego rodzaju źródła w różnych okolicach kraju — nawet koło Łodzi i w samej... Warszawie. tu, Nie zmienia to jednak fak­że należymy do krajów, których ludność w bardzo ni­kłym stopniu korzysta z posia­danych zdrojów. Statystyka wykazuje, że z leczenia uzdro­wiskowego korzysta rocznie 0,9 proc. ludności Polski. Wskaźnik ten wynosi np. w ZSRR 2,5 proc. w Czechosło­wacji zaś — 3 proc. Na stan ten złożyło się wiele przyczyn, zaistniałych nie w naszych głównie czasach. Jaki jest nasz obecny stan posiadania? A więc mamy czynnych 26 uzdrowisk z łącz­ną liczbą prawie 13 tys. łóżek normatywnych w 107 sanato­riach. Daje to około 112 tys. osób rocznie możliwość skorzystania z tej formy le­czenia. Że jest to liczba nie­wielka świadczą użyte powy­żej porównania oraz fakt, iż około 40 proc. wniosków o skierowanie do sanatoriów za­łatwianych jest odmownie, głównie z powodu braku miejsc. Zdawałoby się, że w tej sy­tuacji wykorzystanie tego, co posiadamy powinno być naj­bardziej celowe, uzasadnione, gospodarne, że z leczenia sa­natoryjnego w uzdrowiskach jcorzystają osoby najbardziej 'tego potrzebujące. Analiza dokonana na posie­dzeniu Komisji Socjalnej KC PZPR wykazała, że sprawa ta musi budzić wiele wątpliwości i zastrzeżeń Liczby I fakty Spójrzmy jak wygląda ruch skierowaniami na leczenie sa­natoryjne. Tych 13 tys. miejsc, jakie posiadamy, rozparcelo­wanych zostało w ten sposób że około 60 proc. skierowań znajduje się w gestii związ­ków zawodowych; 20 proc. mają różne resorty i instytu­cje, takie jak Min. Komunika­cji, MON, MSW, ZBoWiD. emeryci, studenci itp; 10 proc. jest przeznaczone dla samo­dzielnych rolników. A pion służby zdrowia — zapytacie? Otóż w gestii kli­nik akademii medycznych znajduje się też około 10 proc. skierowań. Prawda, że dla u­­zyskania skierowania z jakie­gokolwiek źródła niezbędne jest orzeczenie lekarzy, ale wyniki tej „wspólnej gospo­darki” sanatoriami trudno określić, jako najwłaściwsze przynajmniej z punktu widze­nia celowości wykorzystania sanatoriów dla celów lecznic­twa. Łóżka w sanatoriach uzdro­wiskowych zajmowane są w dość znacznym procencie przez ludzi, którzy z powodzeniem mogliby spędzić swoje wakacje na zwyczajnych wczasach, albo też w zupełności .wystar­czyłyby im wczasy lecznicze. Taka jest przynajmniej zgod­na opinia lekarzy z sanato­riów. Z drugiej zaś strony za­rządy uzdrowisk i lekarze skarżą się, że istnieje wiele wypadków skierowań ludzi ze schorzeniami do niewłaściwych uzdrowisk, w których pobyt może przyczynić się do pogor­szenia stanu kuracjusza. Pa­cjent po prostu pojechał nie tam, gdzie powinien, lecz tam dokąd oddział związku zawo­dowego posiadał przydział. Czy może być inaczej, skoro miejsca sanatoryjne są par­celowane w niemiłosierny spo­sób. Całość puli skierowań dzieli się na 22 województwa i miasta wydzielone, a w ra­mach województwa na po­szczególne oddziały związków zawodowych. CZ Uzdrowisk oblicza, że w kraju działa o­­koło 500 punktów rozdziel­czych. Spróbujcie podzielić około 7 tys. miejsc w sana­toriach o różnych profilach le­czenia i nie popełnić błędu — nie o matematykę przy tym chodzi, lecz o świadome kształtowanie działalności lecz­niczej w żywym społeczeń­stwie. Btqd rodzi błędy Jest np. w pełni uzasadnio­ne, że w Ciechocinku i Nałę­czowie, uzdrowiskach nasta­wionych na leczenie pozawalowych, chorób stanów wień­cowych i nadciśnienia, prze­ważają wśród kuracjuszy pra­cownicy umysłowi. Są to bo­wiem swego rodzaju choroby „zawodowe” przede wszystkim inteligencji. Ale przyjrzyjmy się innym wskaźnikom. Otóż, w przekro­ju rocznym we wszystkich sa­natoriach na każdych 100 ku­racjuszy pracowników fizycz­nych przypada średnio 110 pra­cowników umysłowych, przy czym w miesiącach atrakcyj­nych liczba ta wzrasta do 125 — wyrównując się do pro­porcji pół na pół w miesią­cach nieatrakcyjnych. Prócz miesięcy atrakcyjnych są też i atrakcyjne uzdrowiska: zawsze modna Krynica, nad­morski , Kołobrzeg, dalej — prócz Ciechocinka i Nałęczo­wa — Inowrocław, Iwonicz, Kudowa, Polanica, Żegiestów. W sezonie na stu robotników kuruje się tu średnio 220 pra­cowników umysłowych. Prze­waga pracowników fizycznych wśród kuracjuszy sanatoriów występuje tylko w nielicznej grupie uzdrowisk: Busko, Cie­plice, Jastrzębie, Połczyn i Przerzeczyn. Można przypuszczać, że przedstawiony skład socjalny kuracjuszy spowodowany jest niewłaściwym załatwieniem skierowań, zwłaszcza w sezonie atrakcyjnym. Nie sposób usta­lić. w jakim stopniu wynika to z tego, że komisje związko­we nie potrafią prowadzić właściwej gospodarki... skie­rowaniami, a w jakim stop­niu waży tu niewłaściwe po­dejście lekarza, który zamiast typować z własnej inicjatywy pacjentów', czeka na inicjaty­wę z ich strony. Powiedzmy sobie przy tym, że inicjatywa ta z reguły wychodzi od pra­cowników umysłowych, bar­dziej świadomych leczniczej roli uzdrowiska. Zjawiskiem ubocznym tego stanu rzeczy, dość jednak roz­powszechnionym jest, że pew­ni kuracjusze przywykli co roku jeździć do różnych lub tych samych uzdrowisk. Poz­nali bowiem dokładnie drogi i sposób starania się o skie­rowanie. nauczyli się uporczy­wie upominać o wniosek u le­karza i w oddziale swojego związku zawodowego. Pewno, dlaczego nie? Komu to za­szkodzi spędzić przyjemny miesiąc w ładnej miejscowoś­ci i to zupełnie bezpłatnie. Zwłaszcza, że zabiegi nie są obowiązkowe, a dyscyplina wręcz nie szpitalna Najmniej watpHwoicI Jedna grupa kuracjuszy na­szych uzdrowisk budzi naj­mniej wątpliwości co do słusz­ności skierowania ich do le­czenia sanatoryjnego. Są to ludzie korzystający z niedaw­no wprowadzonej przez CZL tzw. uzdrowiskowej rehabili­tacji poszpitalnej. Chodzi osoby, które w pewnym eta­o pie leczenia szpitalnego w za­kresie chorób serca, stanów pooperacyjnych serca, po ope­racjach urologicznych, żołądka, dwunastnicy, woreczka i dróg żółciowych, a także po opera­cjach ortopedycznych oraz po urazach narządu ruchu, są kierowani najczęściej bezpo­średnio ze szpitala do dalsze­go leczenia w sanatorium. Ta forma wykorzystania sa­natoriów w uzdrowiskach jest jeszcze bardzo szczupła, nie stoi w żadnym stosunku do zapotrzebowania, ale na nią powinno się zwrócić przede wszystkim uwagę. Daje ona najlepsze efekty pod wieloma względami. Dzięki bezpośred­niemu leczeniu poszpitalnemu przyczynia się do szybszego powrotu do zdrowia, skrócenia czasu niezdolności do pracy, zmniejszenia inwalidztwa. Trzeba sobie powiedzieć Jakie wnioski nasuwają się z dotychczasowych rozważań? Trzeba przede wszystkim po­wiedzieć sobie, że sanatoria w uzdrowiskach, to forma lecz­nictwa zamkniętego, a nie for­ma wczasów, „kurort”. Jeżeli tak, to wcale nie uszczuplając prawa związków zawodowych do społecznej kontroli nad działalnością służby zdrowia, trzeba zapewnić znacznie większy głos w gospodarce sa­natoriami medycynie, służbie zdrowia (przy całej różnorod­ności zagadnienia nie widzę przyczyn, dlaczego ma istnieć aż taka jak obecnie różnica w sposobie kierowania do sa­natorium chorego, dajmy na to, na reumatyzm, od kiero­wania do sanatorium przeciw­gruźliczego). Warto zrewidować, czy słuszna jest zasada kierowa­nia do uzdrowiska na miesiąc. Wydaje się, że człowiek rze­czywiście chory i mający szansę powrotu do zdrowia dzięki leczeniu sanatoryjnemu, powinien w nim pozostawać do osiągnięcia stanu optymal­nego. Najwłaściwszą drogą by­łoby chyba znaczne rozszerze­nie ilości skierowań na lecze­nie poszpitalne. Z drugiej zaś strony trzeba ludziom z nie­właściwym skierowaniem skracać czas zajmowania przez nich miejsc w zakładzie lecz­niczym. Niezbędne jest prze­sunięcie ' „nałogowych” użyt­kowników sanatoriów do do­mów wczasów leczniczych, któ­re zapewniają zupełnie dobre warunki profilaktyczne i lecz­nicze lekkich stanów chorobo­wych. Słusznie w planach przewidziana jest dość poważ­na rozbudowa tej formy wy­korzystania uzdrowisk Wydaje się wreszcie, że je­żeli chcemy rzeczywiście naj­bardziej celowo i rozumnie wykorzystać, to co posiadamy dla przywracania zdrowia lu­dziom, to trzeba, by Instytut Balneo — klimatyczny bardzie; intensywnie wziął się do nau­kowych badań i obserwacji celem opracowania kryteriów skuteczności leczenia uzdro­wiskowego schorzeniach. w poszczególnych Pozwoli to na dalsze sprecyzowanie wskazań do tego leczenia, a tym samym do lepszego wykorzystania ba­zy sanatoryjnej zarówno z punktu widzenia klinicznego jak i społecznego. , JAN KLIGKRT 1 962 - kurs na superfiłmy 15 tys. statystów w „Wojnie I Pokoju”, „Ostatnie domy i Gomory” za 12 dni So­min, doi. Niektóre są już na ekranach niektóre już się kręci, znajdują się w zapiętych inne na ostatni guzik planach reżyse­rów. Wszystkie — są superfil­­mami Interesujące są przede wszy­stkim przygotowania do krę­cenia radzieckiego superfilmu S. Bondarczuka „Wojna i Po­kój”. Wg ostatnich informacji bę­dzie to film szerokoekranowy, nakręcony na taśmie szer. 70 mm, co przy wyświetlaniu da efekt podobny do obrazu pa­noramicznego. Film będzie się składał z 3 lub 4 serii. Do kręcenia pierwszych scen przystąpi się już w lecie br. W filmie weźmie udział 200 ak­torów w pojedynczych rolach oraz 15 tys. statystów. Nie ustalono jeszcze odtwórców głównych ról, a przede wszy­stkim odtwórczyni Nataszy Rostowej i Pierre’a Bezucho­­wa. Rolę Nataszy otrzyma prawdopodobnie 19-Ietnia tan­cerka z Leningradu Ludmiła Sawielłewa, a poglądy filmow­ców i życzenia kinomanów wskazują, że najlepszym Bezu­­chowem byłby sam Bondar­­czuk. Ostateczna decyzja w sprawie obsady tych i innych głównych ról jeszcze nie za­padła. Zakończenie prac nad filmem przewiduje się na 1964 rok. Wśród tego rodzaju filmów już zrealizowanych, trzeba wymienić włoski superfilm „Barabasz”. W kręceniu tego filmu uczestniczyło 70 ^ tys. statystów, oraz 100 aktorów z rolami mówionymi, a wśród nich 5 gwiazd filmowych. Ponieważ nie można było filmu kręcić w Jerozolimie — zbudowa­no kosztem 300 tys. dolarów całe sztuczne miasto. 100 tys. dolarów kosztowało przygotowanie w We­ronie areny do walk gladiatorów. Specjalnie dla filmu przygotowano 15 tys. kostiumów, 5 tys. peruk i 1500 fałszywych bród; wynajęto 75 autobusów do przewożenia sta­tystów. W filmie bierze udział 13 lwów. Ten film nakręcony w ciągu 157 dni kosztował 10 min. do­larów. Ale nie jest to jeszcze szczytowa cena filmu. Ponad 12 min. doi. wyniosły koszty krę­cenia powstałego we Włoszech 1 w Maroku filtnu „Ostatnie dni Sodomy i Gomory” Również Niemcy (NRF) przy­stąpili wspólnie z filmowcami USA do kręcenia superfilmu „Kapitan Sindbad”. „Die Welt” podaje, że w jednej z hal ate­lier stoi już statek piracki zbudowany dla tego filmu kosztem 200 tys. marek (ok. 50 tys. doi.). Do filmu zamówio­no w Londynie 20 tys. par obuwia i kostiumów. Weźmie w nim udział 30 tys. staty­stów. Francja dotrzymuje kroku temu światowemu kursowi na superfil­­my. Christian Jaque planuje na­kręcenie „najdroższego filmu jaki powstał dotychczas we Francji”. Ten film, to „MARCO POLO”, z Alain Delon w roli tytułowej. Ma on jeszcze w tym roku wejść na ekrany. Amerykański producent Darryl F. Zanuck od kilku miesięcy krę­ci film pt. „NAJDŁUŻSZY DZIEŃ’ osnuty na tle inwazji aliantów na Francję w 1944 r. I ten film ma być gotowy jeszcze w br. IiMiy amerykański producent, Sa muei Bronston, wyprodukował gi­gantyczny ii im biblijny „łiftoi. KRÓLÓW”. Ostatnio zas się w Londynie prapremiera odbyła su­perfilmu Bronstona „EL CiD”. Na marginesie tej prapremier* — ciekawostka: Sophia Loren kre­ująca w tym filmie wraz z Chari­ton Hestonem główne role wyto­czyła producentowi proces sądowy, o to że jej nazwisko wydrukowano na plakatach mniejszą czcionką ni* nazwisko jej partnera, wobec cze­go poniosła straty moralne i ucier­­piaia nerwowo... Bronston planuje nakręcenie kolejnego superfilmu. Będzie nim „UPADEK PAŃSTWA RZVMSKIE- nn» w Wszystkie te filmy bledną JednaK porównaniu z zamiarem ame­rykańskiego reżysera George’a Stc­­vensa. Zapowiada on nakręcenie w Rzymie kolosalnego filmu składa­jącego się z trzech 4-godzinnych serii pt. „NAJWIĘKSZA Z OPO WIE DZIANYCH HISTORII”. Mó­wi się, że będzie to także naj­droższa z historii. Szacunkowe koszty filmu wynieść mogą ponad 31 min. dolarów. Producenci decydują się jed­nak na tak wielkie wydatki, i na wydatki związane z opłatą olbrzy­miej ilości statystów, na niezwykle kosztowne rekwizyty. Doświadczę­­nie wskazuje, że superfiłmy są intratnym interesem. Np. „Ben Hur” wyświetlany Jest jeszcze w 60 kopiach niemieckich, chociaż przyniósł już 3 min do­larów dochodu. Po co jednak szu­kać daleko: nasz superfilm „Krzyżacy” również się opłacił mimo wysokich kosztów. Za kręceniem superfilmów przemawia wg zachodnich producentów inny jeszcze, bar­dzo istotny argument: dosko­nale wytrzymują konkuren­cję telewizji. (Z. L.) Niemiecka Republika Demokratyczna Końcowa faza budowy zapory wodnej Poehl. drugiej co do wielkości w Nil 17. Powstałe po zbudowanie zapory jezioro będzie miaio 7 km długości Foto CAI TRYBUNA LUDU fbclo Nr 96 Od nitki do (żółtego) kłębka W roku ubiegłym za wyeks­portowane jaja, drób bity, gę­sie wątróbki i pierze, woj. po­znańskie otrzymało 596 min zł. W tej pięciolatce plony zakła­dają znaczne podwyższenie wartości produkcji przeznaczo­nej dla rynku krajowego i na eksport. Ilość kur w poznań­skich PGR-uch ma wzrosnąć z 57.600 niosek do 135.600 nio­sek. Zbudowanych zostanie w tym celu 13 kurników (każdy z nich przeznaczony bgdzie nu 6 tys. kur) oraz 14 wychowalni. Ostatnio, cala prawie prasa krajowa poświeciła sporo miej­sca „brojlerom”. Kurczaki te „produkowane” w sposób nie­mal fabryczny, przy dobrej or­ganizacji bazy paszowej t me­tod hodowlanych powinny stać się poszukiwanym towarem na rynku. Niestety nie możemy w tym fotoreportażu pokazać jeszcze tej fabryki kurczaków, choć być może pokazać ją bę­dziemy mogli u; roku przy­szłym. Pokażemy natomiast, choć troche jednostronnie, material wyjściowy do przyszłej „broj­­lerowni’’ w fermie PGR Klonowcu. „Brojler” jest krzy­w żówką kury odmiany „White Rock” i koguta „Comish’a”. W tej fermie znajdują się wła­śnie kurze mamy. Roczną pracę Klonowco. po­dzielić można na dwa etapy. Do czerwca „White Rock’i” produkuje -tutaj i przeprowa­dza selekcje najlepszych nio­sek i kogutów. Od czerwca, koguty tej rasy zastępowane są „Cornish’ami’’ i wtedy po­wstaje krzyżówka — materiał rzeźny — „brojlery”. Tekst 1 zdjęcia A. Nowosielski Ojciec rodziny (White Rock) raapod swoja opieką 11 kur Oprócz stad selekcyjnych, na fermie znajdują się kury gorszej Jakości. Te traktowane będą jako materiał rzeźny Każda sztuka ze stad selekcyj­nych otrzymuje blaszkę — znak rozpoznawczy. Naukowcy - pedagodzy badają pracę szkół przyzakładowych Poziom i sposób kształcenia zawodowego w szkołach przy­zakładowych, organizacja tych szkół *— oto niektóre z proble­mów znajdujących się obec­nie na warsztacie nowo pow­stałej placówki badawczej In­stytutu Pedagogiki — Zakła­du Kształcenia Zawodowego I Politechnicznego. Pracownicy Zakładu, które­go kierownikiem jest prof, dr T. Nowacki, przeprowadzają badania w zasadniczych szko­łach zawodowych resortu prze­mysłu ciężkiego, lekkiego, bu­downictwa i chemii w okręgu warszawskim i katowickim. Cel badań jest ściśle praktycz­ny — dostarczenie Minister­stwu Oświaty, jeszcze przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego, materiałów orientu-jących w problematyce peda­gogicznej tych szkół Badania prowadzi się m, in. pod kątem praktycznej przydatności teoretycznej nauki zawodu. Pra­cownicy naukowi Instytutu pró­bują znaleźć odpowiedź na py­tanie — czy zajęcia teoretyczne są podbudową zajęć praktycznych? Przedmiotem badań jest też me­todyka szkolenia praktycznego, a także organizacja pracy uczniów w warsztatach, wyposażenie war­sztatów, dobór asortymentu pro­dukcji, zagadnienia bhp. Wiele uwagi poświęca się również kwa­lifikacjom i umiejętnościom nau­czycieli zawodu "W marcu br. przeprowadzo­no badania w kilku szkołach przyzakładowych, m. in. w zasadniczej szkole zawodowe; huty „Baildon”, w szkole za­wodowej przy Tarchomińskich Zakładach . Farmaceutycznych. Zebrane materiały nie upoważ­niają jeszcze do uogólnień. W toku badań zarysowało się jed­nak wiele ważnych problemów szkolnictwa zawodowego, Ja* np. niedostateczny stopień przygotowania pedagogicznego, a także często zawodowego in­struktorów zawodu. Na 14 in­struktorów zawodu, z którymi zetknęli się pracownicy Insty­tutu Pedagogiki, tylko jeden skończył kurs pedagogiczny. Wielu spośród nich nie ma tak­że potrzebnych kwalifikacji za* wodowych. Praca szkół przyzakładowych jest jednym z tematów badaw­­cj:ych Zakładu Kształcenia Za­wodowego i Politechnicznego Instytutu Pedagogiki. Godne uwagi, że w ciągu najbliższych lat przedmiotem badań Za­kładu będą losy absolwentów szkół zawodowych. Praca ta przygotowywana na 1964 zakłada m. in. wykazanie ce­r. lowości programów i metod kształcenia w szkołach zawo­dowych. W bieżącym roku ukaże się natomiast poradnik metodycz­ny dla robotników prowadzą­cych szkolenie uczniów w za­kładach pracy. Książka ta sposób praktyczny oświetli dy­w daktyczne, socjologiczne i psy­chologiczne podstawy szkole­nia w czasie pracy. (dor.) Rocznica Szymanowskiego na Ukrainie Muzyka, rewolucja, młodzież... Kijów. Z wielkiego plakatu, rozlepio­nego na murach pięknego mia­sta Kijowa, spogląda na mnie twarz Karola Szymanowskiego. Plakat głosi, iż 6 kwietnia, w piątek, odbędzie się koncert symfoniczny poświęcony pamię­ci wielkiego kompozytora pol­skiego. Grane będą jego utwo­ry.. Wieczorem w budynku Kon­serwatorium rozmawiam z mło­dymi zapaleńcami, ze Studenc­kiego Towarzystwa Naukowego przy Konserwatorium Kijow­skim, którzy są organizatorami pięknych uroczystości ku czci Szymanowskiego. Wpadam na pół godziny, zostaję na kilka godzin. To. z czym się tu zapo­znaję, okazuje się niezwykle cie kawę. Młody Włodzimierz Gu­­zij i jeszcze młodszy Igor Błaż­ków reprezentują nie tylko ży­we zainteresowanie dla twór­czości Szymanowskiego, nie tyl­ko duży dorobek pracy nad jej popularyzacją; zgromadzili tak­że wydobyte ze starych archi­wów materiały, które są mało znane albo i nie znane badaczom twórczości Szymanowskiego. W zakurzonych, archiwach obwodowego miasta Kirowo­­gradu (przed Rewolucją — Je­­lizawietgrad) Igor Błażków wygrzebał wiele cennych ma­teriałów dotyczących zwłaszcza pierwszych lat po Rewolucji... Dokumenty mówią, że w trud­nych latach głodu, wśród szaleją­cej burry wojny domowej, w cza­sach, gdy wielkie odłamy inteli­­gencji w Rosji i na Ukrainie i obawą i rezerwą odnosiły się de nowej władzy, Karol Szymanow­ski, na pewno nie wszystko afir­­mujący, na pewno przerażony wojną domową, umiał dostrzec wielką szansę, jaką niesie nowy świat: szansę niezwykłego rozsze­rzania sal koncertowych, wielką szansę upowszechniania kultury muzycznej wśród szerokich mas ludu. A w miasteczku Znamienka pod Kirowogradem żywo zają! się odszukaniem materiałów związanych z Szymanowskim inny jego entuzjasta: Wiaczes­ław Szkoda, inspektor Powiato­wego Wydziału Oświaty. W wiosce Orłow-o-Bałka, odległej od Znamienki o 3 km, Karol Szymanowski spędzi) dzieciń­stwo (lata 1882 — 1895) w ma­jątku rodziców. Wiaczesław Szkoda prowadzi poszukiwania, rozmawia ze starymi mieszkań­cami wioski, pracuje nad nie­wielką wystawą w Znamience. poświęconą Szymanowskiemu... Wiele takich faktów opowia­dają mi Włodzimierz Guzij i Igor Błażków. Włodzimierz Guzij od 1955 r. kieruje Studenckim Towarzyst­wem Naukowym w Konserwa­torium. Jest obecnie starszym wykładowcą uczelni. Opowiada przede wszystkim, o koncertach i sesji naukowej, która odbę­dzie się za kilka dni w Kijo­wie, Poza tym — wystawa, poświęco­na Szymanowskiemu, wieczór mu­zyki z płyt (uzyskanych dzięki po­mocy konsulatu polskiego i — co warto podkreślić — uprzejmości przedsiębiorstwa „Polskie Nagra­nia”), a nawet praca nad doku­­mentarnym filmem amatorskim na temat „Szymanowski i Ukrai­na”. Pracują nad tym Igor Błaż­ków i amator-filmowiec, Włodzi­mierz Bielaków, członek Orkie­stry Symfonicznej. Wydaje mi się, że trzeba tu z wdzięcznością podkreślić ży­czliwość, z jaką inicjatywa młodzieży spotyka się na uczel­ni; przecież bez takiej życzli­wości, piękne plany pozostałyby na papierze. Tak np. referaty studentów przygotowywane są pod kierownictwem wykładow­ców uczelni. Wiele też waży pomoc Republikańskiego Zarzą­du Towarzystw Przyjaźni i Łą­czności Kulturalnej z Zagrani­cą. Kompozytor, Borys Lato­­szyński, który zagai wstępnym słowem pierwszy koncert, jest właśnie przewodniczącym Sek­cji Muzycznej przy Zarządzie Towarzystw Przyjaźni. Prof. Latoszyński, laureat Nagrody Szewczenkowskiej (a m. in. także laureat nagrody Towarzystwa Przyjaźni Polsko- Radzieckiej za balladę symfo­niczną „Grażyna”) żywo intere­suje się polską kulturą muzy­czną. Kilka dni temu w Kijo­wie odbyło się prawykonanie jego „Suity polskiej”, osnutej na motywach polskich pieśni ludowych, Gdy już mowa o życzliwości ~ spełniam prośbę moich młodych rozmówców. Czynię to z przyjem­nością, ponieważ nie za często dziennikarz spotyka się z podob­nymi faktami. Centralna Bibliote­ka Nut przy Wydawnictwie Mu­zycznym w Warszawie, do której moi rozmówcy zwrócili się t e l e­­fonicznie, w ciągu pięciu dni nadesłała im nuty, o które prosili, z prośbą o zwrot po wy­korzystaniu. List w tej sprawie podpisała p. Maria Kurnatowska, której młodzi entuzjaści muzyki Karola Szymanowskiego gorąco za to dziękują... ... — Zbudowaliśmy program koncertów tak, by były możli­wie reprezentatywne dla wszyst­kich rodzajów twórczości mu­zycznej Karola Szymanowskie­go — opowiada W. Guzij. — Taki cel przyświeca także wy­stawie. Jeżeli chodzi o sesję — poza celami poznawczymi, dy­daktycznymi, mamy także na­dzieję, że będzie to próba oświetlenia nowych faktów, nie znanych dotychczas bada­czom twórczości Szymanow­skiego. — Wydaje się nam że praca nasza stanowi jakiś wkład w głębsze poznanie polsko-ukra­ińskich więzi w dziedzinie kul­tury muzycznej, jakiś wkład we wzajemną wymianę kulturalny naszych bratnich narodów. MICHAŁ ŁUCKI (OD STAŁEGO KORESPONDENTA) U nas i za granicą Państwowe Muzeum w Oświę­cimiu przygotowało dla zwie­dzających były obóz zagłady trzynaście nowych względnie wznowionych tytułów w róż­nych językach. 22 lipca br. otwarta zostanie w siedmiu blokach byłego obo­zu koncentracyjnego na Maj­danku wystawa zbrodnie hitlerowskie obrazująca w tym „kombinacie śmierci”, w Oświę­cimiu i innych miejscach za­głady. W Melk pad Dunajem, gdzie hitlerowcy zorganizowali pod­obóz słynnego Mauthausen, po­stanowiono zamienić dawne krematorium na pomnik, który stanie dla upamiętnienia po­mordowanych tu więźniów za­trudnianych przez hitlerowców przy budowie podziemnych schronów dla przemysłu zbro­jeniowego III Rzeszy. W Palais de la Mediterranee w Nicei odbyła się premiera długometrażowego filmu Andre Migot pt. „Nieśmiertelna Pol­ska”. Widz ogląda w tym fil­mie ciekawe fragmenty z okre­su niemieckiej okupacji w na­szym kraju, a także dłuższe sekwencje poświęcone Oświęci­miowi. (s)

Next