Trybuna Ludu, listopad 1971 (XXIII/305-334)

1971-11-26 / nr. 330

PIĄTEK, 26 LISTOPADA 1971 It. — NR 330 Więcej miejsc we wrocławskiej gastronomii Stały brak odpowiedniej ba. zy lokalowej to bodajże naj­słabsza strona wrocławskiej ga­stronomii. Szczególnie odczuwa­ją to mieszkańcy nowych i pery­feryjnych dzielnic, chaciaż i w centrum miasta w pełni sezonu turystycznego niełatwo jest zdo­­,być stolik w restauracji czy ka­wiarni. Dlatego gospodarze Wro­cławia. chcąc uzyskać widoczną poprawę w działalności gastrono­micznej, postanowili w pierw­szym rzędzie rozszerzyć obecna sieć lokali. W ostatnich miesią­cach oddano już do użytku dwie nowe restauracje i jedną kawiar­nię, a w najbliższym czasie zo­stanie przekazana stylowa her­baciarnia „Herbowa“ w Rynku obliczona na 120 miejsc. Do 1975 roku wrocławskie przedsiębiorstwo przemysłu ga­stronomicznego przekaże w res­tauracjach i barach ok/1800 no­wych miejsc konsumpcyjnych. M.in. przewiduje się budowanie dużego kombinatu gastronomicz­nego na' (500 miejsc, z salami re­stauracyjnymi. barem szybkiej obsługi i kawiarnią. Zgodnie z postulatami mieszkańców już od przyszłego roku zwiększy się znacznie liczbę miejsc konsump­cyjnych na wolnym powietrzu, w tzw. ogródkach przy lokalach ga­stronomicznych. Z myślą o od­wiedzających coraz liczniej nad­­odrzański gród turystach krajo­wych i zagranicznych szereg lo­kali nastawia się na specjaliza­cje w określonych, narodowych potrawach. Są już restauracje prowadzące kuchnie: rosyjską, węgierską czeska i staropolską. Zwiększy się także liczbę ba­tów szybkiej obsługi, (tw) ' TRYBUNA LUDU Drogi usprawnienia obsługi rolników Na punkcie skupu Perspektywy przemysłu lekkiego Czy spelniq się rynkowe nadzieje? K WADRANS przed siód­mą ekipa klasyfikacyjna jest „ w Miedniewicach. Parę minut później zajeżdża pierwsza furmanka. Pierwszy świniak, kwiczący i zapierają­cy się nogami popychany jest do wagi. Franciszek Graczyk legitymuje się „świadectwem pochodzenia zwierząt“, wy­stawionym przez sołtysa. Tucznik waży 124 kg — brut­to. Po potrąceniu 4 kg „na brud“, czyli okarmienie, waży netto 120 kilogramów. Nieźle — kiedy 15 maja za 575 zł ku­pował Graczyk na targu pro­się, ważyło ono 11 kilogramów. Świnia już w buchcie, a rol­nik idzie do biura po pienią­dze. Niestety, zapomniał umo­wy kontraktacyjnej. Musi „po­lecieć“ (w cudzysłowie, bo ma 73 lata) po nią do domu. Kiedy wraca, w kantorku jest już parę osób. Zdali zwie­rzęta, czekają na kwity i go­tówkę. Toczą się gospodarskie pogwarki. Nowiutki żelazny piecyk mocno grzeje. O ósmej „Żuk“ przywozi z Żyrardowa kasjerkę i pienią­dze. Graczyk, przepycha się do okienka. Słychać podnie­siony głos: Niemożliwe, zda­łem cały plan. Nie, brakuje 4 kg — upiera się głos z dru­giej strony okienka. Muszę mieć kwity — Graczyk drżą­cymi z podenerwowania ręka­mi grzebie w ceratowym port­­feliku. Zgadza się, na obo­wiązkowe dostawy oddał 68 kg żywca — tyle, ile przypa­da na jego 2,2 ha gospodar­stwo. Wreszcie gospodarz wra­ca od okienka. Kolejka na dwa końce Dochodzi dziesiąta. Plac przed wagą szczelnie zapełnił się wozami. W poczekalni co­raz tłoczniej i gwarniej. Do rzeźni w Żyrardowie odjecha­ła już pierwsza ciężarówka a trzodą. Pod rampę, jedna zs drugą, bez przerwy podjeż­dżają furmanki- Każdy gos­podarz ma swój sposób prze­wożenia świń. Niektóre pod­różują wygodnie w pojedyn­czych klatkach, inne nakryte siatką, pokrywą z desek... Naj­gorzej mają się tuczniki silnie za nogę przywiązane postron­kiem do wężu.' Nie mogą po­tem stanąć na zdrętwiałych kończynach. Popychane i bite czołgają się do wagi. Najnowszy wynalazek na spędach, to rampa obrotowa. Przystawioną do furmanki przytrzymuje kilku sąsiadów a gospodarz wszelkimi sposo­bami usiłuje zepchnąć opor­nego zwierzaka z wozu. Świ­niak -kwiczy jak opętany, śliz­ga się po rampie, pada. Cza­sem jakieś zwierzę rzuci się desperacko do przodu, prze­biegnie przez wagę i zniknie w buchcie.. Potężny chłop pcha macio­rę, która nie może unieść się na nogi! Klasyfikator krzyczy — tej sztuki nie wezmę, prze­dnia noga złamana. Nie, to tylko zdrętwienie — upiera się właściciel. Maciora leży bez ruchu przy y/adze aż ją z powrotem rzucą na wóz. Nie ma czasu na sentymenty. Furmanek wciąż przybywa. i Liczę je na drodze: 19 wozów jeden nowiutki „Ursus C- 330“. Kolejka, jak kij, fna dwa końce. Na jednym klasyfika­tor, wagowi, rolnicy ‘bez ka­pot, ‘ spoceni, rozgrzani uwija­ją się jak w ukropie. Na dru­gim — zziębnięci chłopi siedzą na wozach, jak na grzędach, w podmuchach zimnego, listo­padowego wiatru. Czekają go­dzinę, dwie. W zeszłym tygod­niu 1 spęd się nie odbył, stąd taki tłok. W kantorku jest coraz »cie­plej i c«praz ciaśniej. Prowa­dzone są skomplikowane transakcje. Żadne ciemne in­teresy. ’ Po prostu sztuki są „rozbierane“ niektóre po­między kilku rolników, któ­rzy mają zaległości w dosta­wach obowiązkowych. Pani w okienku pracowicie wpisuje w kartoteki — jednemu 10 drugiemu 25, tamtemu 20 ki­logramów. Od stycznia skoń­czy się ta fikcja, z biurokra­tycznego kołowrotka odpad­nie jeszcze jeden trybik. Bez zatargów;.. Klasyfikacja trzody, nie na­stręcza kłopotów. Tu decydu­je waga. Do klasy pierwszej idą tuczniki ważące 110—13(1 kilogramów. Nie ma sporów Czasem rozlegnie się tylko.„o­­laboga przetrzymałem“, kiedy wskazówka wagi'f mocno prze­kroczy górną granicę. Będzie o 2 złote mniej na kilogramie Najczęstszym źródłem za­targów i niezadowolenia rol­ników bvła klasyfikacja by­dła. Ocenia się, na podstawie wyglądu Zdarzają się pomył­ki. Czekam więc niecierpliwie na klasyfikację bydła. Wreszcie Jan Fuks, klasyfi­kator z przemysłu mięsnego w towarzystwie rzeczoznawcy z PZGS i Stanisława Koliń­skiego, członka komisji społe­cznej idą w stronę daszku gdzie w ' jednym- szeregu cze­ka kilkadziesiąt krów, jałó­wek, bukatów. Kilka facho­wych chwytów w okolicach żeber i łopatek, rzut oka na wypełnienie zadu, na brzuch — czy specjalnie nie okarmio­­ny i czerwona kredka znaczy na boku zwierzęcia klasę: 1, 2, 2a lub 3. .Czasem kredka waha się dłużej w powietrzu a obaj rzeczoznawcy naradza­ją się półgłosem. Rolnicy z respektem w od­ległości kilku kroków przy­glądają się pracy komisji. Klasyfikator nie wie czyją o­­ćenia sztukę. Na tym właśnie polega klasyfikacja anonimo­wa. Wprowadzono ją w lecie kiedy zainstalowano zadaszo­ne stanowisko dla bydła. Pc odejściu komisji właściciele od Wiązują krowy, prowadzą je do wagi. Cieszą się oczy tych, których zwierzęta mają wyrysowaną jedną pałkę pio­nową. Jeden prowadzi zwie­rzę z powrotem do wozu. Pod­­karmi, podtuczy i znów przy­pędzi na spęd. Kiedy przesta­ną tak przeraźliwie na wszys­tkie strony wystawać gnaty tej krowinie, dostanie 10,30 a nawet i 12,30 za kilogram. Te­raz w klasie 3 byłoby po ' o­­siem złotych za kilogram. Sy­tuacji konfliktowej nie od­notowałem. Dawno minęła dwunasta, teoretyczna godzina zakończe­nia skupu. Ostatni świniak przyjęty jest o wpół do dru­giej. Zbliża się kolej na owce, Od rana stoi ze 20—30 sztuk na kilku ’furmankach i przy­czepie. Ostrzyżoną z wełny skórą tak' * zwanych golcy wstrząsaną . dreszcze. Żeby właściciele wiedzieli, że owce pójdą na końcu, przyjechaliby później. Plac przed budynkiem po­woli się wyludnia. Furmanki puste lub załadowane węglem, paszą, nawozami rozjeżdżają się do domu. Klasyfikator wciąż jeszcze energiczny, ale zachrypnięty i bardzo zma­­chany podlicza „utarg“. Ku­piono 80 świń, 29 sztuk bydła, kilka cielakoiV. Dużo to i mało. W porów­naniu z całodzienną harówką licznej obsługi, z wielkim wy­siłkiem kupujących i sprze­dających — 80 świń to niewie­le. Lepiel do Ideału daleko Punkt skupu w Miedniewi­cach jest jednym z 16 czyn­i nych vf powiatach grodziskim pruszkowskim. I jednym z L3, które w ostatnich miesią­cach poddano modernizacyj­nym zabiegom. Utwardzone place, wybudowano poczekal­nie dla rolników i zadaszenie dla zwierząt, uporządkowane i drogi dojazdowe. Na remonty prace modernizacyjne po­wiatowy związek GS wyda] 2.100 tys. złotych. Powstaną również nowe bazy skupu. W Ożarowie kończy się budowę obiektu za 6.00 tys. złotych. Budowę punktu w Lesznie i adaptację dawnej pegeerow­­skiej bazy w Zambrowie roz­pocznie się w przyszłym roku. Jak , widać spółdzielczość wiejska zdecydowanie stąpiła do usprawnienia przy­ob­sługi rolników Rolnicy z satysfakcją pod­kreślają, że nie topią się już w biocie furmanki, konie i ludzie. Ze jest gdzie grzać, że usprawniono się o­­bieg dokumentów i skrócono czas wyczekiwania przed okienka­mi. Niech nas jednak ta po­prawa nie ukoi. Trylinka, da­szki i nowy piecyk — to odra­bianie wieloletnich zaniedbań. W imponującym wprawdzie tempie, ale to dopiero począ­tek, na dalszą metę potrzeb­ne będzie zdecydowane uno­wocześnienie organizacji od­bioru żywca od producentów. PAWEŁ KAPUŚCIŃSKI S PRAWY rozwoju prze­mysłu lekkiego wielo­krotnie już trafiały na szpalty naszej gazety. Warto jednak wrócić do tego za­gadnienia. Jest ono bliskie nam wszystkim. Związek mię­dzy wyższym poziomem życia a strojem naszym świątecz­nym i codziennym jest bo­wiem niewątpliwy. Bardziej perspektywiczne spojrzenie na rynek konsump­cyjny wyłonić się musi z do­świadczeń dnia dzisiejszego, z właściwej i trafnej oceny po­trzeb ludności. Jak więc wy­gląda aktualna sytuacja? Inny rynek, inne wymagania Wystarczy zajrzeć do skle­pów z odzieżą, obuwiem czy dzianinami by stwierdzić du­że ożywienie w handlu tymi wyrobami. Zarówno w mias­tach jak i na wsi. W wielkich domach mody, domach towa­rowych jak i w sklepikach na peryferiach. Handlowcy twierdzą, że przeciętnie obroty wyrobami przemysłu lekkiego w bieżącym roku są wyższe o 15 proc. niż w ubiegłym. Zwiększone zakupy odby­wają się przy nie notowanym dotychczas tempie wzrostu dostaw rynkowych z fabryk krajowych -i importu. Angiel­skie i francuskie sweterki i sukienki, japońskie dzianiny futerkowe, jugosłowiańska elano-bawełna. Takiej obfitoś­ci importowanych rzeczy nie uświadczyliśmy chyba nigdy dotąd. Ale i klient nie ten co da­wniej. W ostatnich kilku miesiącach w wyniku nowej polityki partii i rządu nastą­pił wzrost siły nabywczej lud­ności. Budżety rodzin zasiliła w bieżącym roku niebagatel­na sumą ok. 54—55 mld zł. Trzeba więc spojrzeć na rynek innymi oczyma. Jest bardziej chłonny, ale również bardziej wymagający. Przy ogólnym wzroście popy­tu na wyrób” przemysłu lekkie­go, kupujący preferują wyraźnie rzeczy atrakcyjne, modne, wyż­szej jakości. Zimowe płaszcze damskie ozdobione brzydkimi kołnierzami z futra wiszą i oba­wiam się że będą długo jeszcze wisieć na w-eszakach A jedno­cześnie w Warszawie, Łodzi i w wielu innych miastach trwa po­goń za płaszczami ze sztucznych futer z krajowego i importowa­nego surowca W stblicy w salonie czym na Nowym Swiecie obuwni­gdzie od niedawna sprzedaje się luksu­sowe obuwie damskie, przed otwarciem sklepu naliczyłam po­nad 30 klientek. A przecież in­ne sklepy obuwnicze nie świecą pustkami. Półki uginają się od towaru. Rzecz jednak w tym, że chodzi o oferowanie obuwia zgod­nie z potrzebami odbiorców. Przy ogromnvm wysiłku *e strony przemysłu i handlu na rzecz lepszego zaopatrzenia lud­ności daje o sobie znać niedosta­teczne jeszcze dostosowanie stru­ktury asortvmentowej do potrzeb różnych erun klientów Popyt na szereg artykułów—a do nich nale­żą niewatnliwie wyrohy o wyso­kim standardzie, nowoczesne przerasta podaż. Zwiększone zainteresowanie produkcją przemysłu lekkiego — zdaniem fachowców — nie iest ziawiskiem przejściowym. Przewiduje się kilkuletni co najmniej okres dobrej ko­niunktury na te wyroby. Pro­gnozy te potwierdza również fakt. że o 30 proc. zwiększy się liczba ludności w wieku od 20—30 lat, a więc grupa klientów, którzy najczęściej odwiedzają sklepy z odzieżą i obuwiem. W jakiej mierzą, .przemysł lekki stara się pokryć społecz­ne zapotrzebowanie? Program rozwoju przemys­łu, który nas -ubiera przewi­duje wzrost wartości dostaw wyrobów przemysłu lekkiegc z 100 mld zł obecnie — do 14C mld zł w 1975. Co się za tym kryje? . Darujmy sobie wskaźniki wzrostu produkcji w metrach, parach, czy sztukach, przypa­dających na jednego obywa­tela. Bardziej przekonywająca będzie odpowiedź na pytanie, jakie to będą buty, z jakich surowców, jaką zastosuje się technikę, technologię. Generalną zasadą przyjętą na najbliższe lata w przemyś­le lekkim jest zwiększenia udziału wyrobów uszlachet­nionych, nowoczesnych, nie produkowanych dotąd, bądź produkowanych w małych ilościach. Konkrety? W najbardziej rozwojowej branży dziewiars­kiej, która dostarczyć ma w 1975 r. o 56 proc. wyrobów więcej, prfnad 4-krotnie zwię­kszy “ się udział dzianin przędz teksturowanych: elas- z toru i bistoru, z których robi się modną, praktyczną i- po­szukiwaną odzież. Ten krok naprzód w dostosowaniu po­daży do rynkowego popytu, opiera się na korzystnej zmia­nie ‘używanych do produkcji surowców. Jak już pisaliśmy, zużycie howoćzesnych włókien syntetycznych w dziewiar­­stwie wzrośnie z 26,4 proc. do 42 proc. Weźmy inną dziedzinę — włókiennictwo. Rynek odczu­wa wciąż brak tkanin wykoń­czonych szlachetnymi ańretu­­rami o v^ysokich walorach użytkowych.' Jakie są koncep­cje w tym zakresie? Odwołajmy się do wypo­wiedzi prasowej ministra Przemysłu Lekkiego — Tade­usza Kunickiego. O ile w 1970 r. udział tkanin, przy których zastosowano nowoczesne wy­kończenia wynosił niewiele ponad 34 proc. — to w 1975 r. zamierza się poddać takiej kuracji uszlachetniającej po­nad 60, proc. produkowanych tkanin Gdy mowa o tkaninach — do­dajmy od razu, że nie chodzi tyl­ko o tkaniny kohfe'k^jne. Sze­roko zakroiońy program budow­nictwa mieszkaniowego spowodu­je 'zwiększone zainteresowanie tkaninami dekoracyjnymi, dywa­nami, firankami Przy zakładanym wzroście sto­py życiowej ludności liczyć się trzeba, że nie tylko lokatorzy no­wych mieszkań ustawia się w ko­lejce po te wyrohy, ale również ci zadomowieni. Zechcą oni za­mienić stare olusze na nowocze­sne obicia# meblowe czy zakupić dywan, który dzięki zawartym w nich włóknom syntetycznym — można czyścić domowym spó­­sobem. Słusznie wiec jedwabniczo-deko^acyjny przemysł znalazł się w czołówce wśród preferowa­nych branż w tvm przemyśle w obecnej pięciolatce. Sprawy do rozważenia Kierunki rozwoju przemysłu lekkiego na najbliższe lata zgodne są ze społecznym zapo­trzebowaniem. Zamierza się podjąć poważny wysiłek w kie­runku unowocześnienia struk­tury produkcji i zakłada się szersze stosowanie nowocze­snej technologii, techniki i su­rowców. Dylematów, jakie są, na ryn­ku wyrobów przemysłu lekkie­go nie można jednak rozwią­zać bez współudziału drugiego partnera — drobnej wytwór­czości. Z drobnyąb spółdziel­czych i terenowych zakładów, pochodzi ponad połowa butów i odzieży. W zaopatrzeniu lud­ności jest to więc partner rów­norzędny. Wprawdzie kluczowy prze­mysł lekki koordynuje ponad 80 proc. produkcji odzieży i obuwia w kraju i około 90 proc. dziewiarstwa. Ale efek­ty tego pozostawiają jeszcze wiele do życzenia. Dyspropor­cje w poziomie produkćji prze­mysłu kluczowego i drobnej wytwórczości są wciąż dość znaczne. Coraz częściej spotkać się można zresztą z opinią, że forma powią­zań branżowych między tymi kon­trahentami nie spełnia oczekiwa­nych nadziei. Na cenzurowanym znalazła się również dotychczaso­wa struktura Organizacyjna prze­mysłu lekkiego. Obecne przedziały branżowe przy przenikaniu tech­niki, technologii i surowców — zdaniem niektórych specjalistów — stanowią barierę utrudniającą tak niezbędną w szybszym dosto­sowaniu produkcji do potrzeb ryn­ku — elastyczność działania. W jaki sposób to rozwiązać? Jakimi drogami wyjść poza branżowe opłotki? Jak urucho­mić mechanizmy jednoczące interesy różnych branż w tym samym resorcie i poza nim — vfe wspólnym interesie rynku traktowanym kompleksowo? Pytania te są wciąż otwarte. Skąd wziąć maszyny? Przewidywany rozwój pro­dukcji w przemyśle lekkim wiąże się z koniecznością wy­miany zużytego i przestarzałe­go technicznie parku maszyno­wego. Postęp w tęj dziedzinie jest zresztą ogromny. Ale już sam fakt, że około 58 proc. przewidywanych nakładów na modernizację tego przemysłu zamierza się przeznaczyć na maszyny i urządzenia mówi o próbie przeskoczenia maszyno­wego progu. Trudność polega jednak na tym, że w bardzo niewielkim stopniu przemysł lekki może Uczyć na pomoc krajowego przemysłu maszyn włókienni­czych. Agregaty do włóknin, przędzin, maszyny wykańczal­nicze czy dziewiarskie nie fi­gurują na liście naszych kra­jowych producentów. Podob­nie nie dotrzymuje również kroku dynamicznemu rozwojo­wi przemysłu.lekkiego — prze­mysł chemiczny. Chodzi tu o surowce syntetyczne, barwni­ki, środki do uszlachetniania tkanin i skór. Importować? Rozwinąć pro­dukcję rodzimej chemii i pro­ducentów maszyn pod kątem potrzeb przemysłu lekkiego? Opinie na ten temat nie są jednoznaczne. przemawiających Argumentów zarówno za jedną jak i drugą koncepcją — nie brakuje. W toku toczącej się dyskusji wśród fachowców wyłoni się niewątpliwie naj­lepszy i najbardziej ekono­micznie uzasadniony program w tym zakresie. Szereg spraw zamierzamy rozwiązać również przy ścisłej współpracy z kra­jami RWPG. W tym. kierunku zmierzają ostatnio zawarte umowy z NRD i CSRS. WANDA STRZELECKA Przsdzjazdowe konferencje wojewódzkie: woj. warszawskie K AŻDY delegat musi przeżywać ów konflikt: reprezentuje na konfe­rencji swoich towarzyszy i swoje środowisko. Powinien więc mówić o sprawach to śro­dowisko nurtujących Są wśród nich zapewne pilne potrzeby i trudności nie dające się prze­zwyciężyć własnymi sitami Wniesione do partyjnej dysku­sji wzbogacają o istotne nie­kiedy uwagi rejestr problemów do rozwiązania. Rejestr ten jest już ogromny, i mimo wielkie­go dynamizmu działań i prog­ramu nakreślonego w Wytycz­nych, deklaracją bez pokrycia byłoby obiecywanie, że wszy­stkie skomplikowane problemy społeczne będą w najbliższych latach rozwiązane. Rejestr pozostanie otwarty bowiem wnioski, postulaty, krytyka społeczna są trwałym i cennym elementem udziału ludzi pracy w kierowaniu sprawami kraju. Przywódcy partii i rządu nie tają jednak że chcieliby- być w nie mniej­szym stopniu bombardowani informacjami o sposobach rozwiązywania trudnych prob­lemów, że chcieliby mieć dobre przykłady do upowszechnienia, konkretne pomysły szansę dużych efektów rokujące jjrzy spełnieniu określonych Wa­runków itd, Potrzeby dnia trafnie okre­ślono w referacie na woje­wódzkiej konferencji w War­szawie wygłoszonym przez 1 sekretarza KW PZPR tow. Ka­zimierza Rok-,szewski ego. „Tc że ludzie szczerze za­­ęzęli mówić o tym, co myślą czują — to jest sukces pierw­szy naszej partii. To że lu­dzie zgłaszają i^nioski, propo­zycje, postulaty — jest to dru­gi sukces partii. To że od po­stulatów i wniosków przecho­dzą do deklaracji uczestnictwa w rozwiązywaniu trudnych i złożonych zadań — jest to trze­ci sukces partii. Ukoronowa­niem... musi być powszechny czyn, codzienna,' coraz wydaj­niejsza praca...“. Wystąpienia w dyskusji, któ­re przedstawiały dokonania czy informowały o inicjaty­wach, poszukiwaniach, ekspe­rymentach, budziły największe zainteresowanie delegatów. Posłużę się przykładem z ob­rad zespołu do spraw socjal­nych, gospodarki komunalnej, mieszkaniowych, rozwoju u­­sług i usprawniania admini­stracji. Delegatka z „Ursusa“ tow. Zofia Raczyńska opowie­działa o podjętych na jednym z wydziałów próbach takiego zmodyfikowania systemu akor­dowego, aby zapewniał stały wzrost wydajności pracy. Idea mówiąc najogólniej, polega na stworzeniu warunków, w któ­rych pracownikowi będzie się opłacało wykazywać rezerwy, pracować jak najlepiej. Mimo że dla ludzi spoza przemysłu są to sprawy dosyć skompłikowa­ne, delegaci w lot pojęli spo. łączne znaczenie tego ekspery­mentu, komentując to właśnie wystąpienie w kuluarowych rozmowach jako „niezwykle interesujące”. W każdym z sześciu zespo­łów problemowych dy­skutowano o sprawach najważniejszych. Wśród nich jednak najwyraźniej nie­które uznano za decydują, c e. Wynotowałam trzy zespoły spraw, których ranga wynika z potrzeb ogólnokrajowych, ale również z kierunków rozwoju województwa i z aktualnej sy­tuacji w tych dziedzinach. Intensyfikacja produkcji w przemyśle. Dla jest to papciem województwa o wzmożonej aktualności w związku z syg­nałami. o niezbyt korzystnym kształtowaniu się udziału wy­dajności pracy we wzroście produkcji. Jedną z rezerw jest również zwiększenie współ­­czynika zmianowości. Ta spra­wą od ogólnyćh haseł przesu­wa się w stronę konkretu. Rzecz w tym, że przesuwa się zbyt powoli. Oto atrakcyjny rachunek, który powinien skła­niać nie tyle do refleksji co do uporczywego działania. Zgło­szone przez zakłady . przemy­słowe wojewódiZtwa wstępne projekty planu pięcioletniego, przewidują podniesienie współ, czynnika zmianowości z 1,59 dc 1,73. Osiągnięcie dalszych punktów tj. 1,78 oznacza”, — u- 5 waga! — możliwość zatrudnie­nia w przemyśle jeszcze 4 ty­sięcy osób i dodatkową pro­dukcję wartości 5—6 miliardów w skali 5-lccia. Następny problem — budow­nictwo i inwestycje. Program inwestycyjny Mazowsza jest nie tylko wielki, lecz bardzo złożony. Jest to charakterysty­czne dla regionu, który równo­cześnie sięga szczytów nowo­czesności w przemyśle i odra­bia zupełnie podstawowe za­niedbania. Wyjątkowo dużo za­leży tu od sprawności proce­sów inwestycyjnych, bowiem zadania nie wykonane w jed­nej dziedzinie łamią program rozwoju wielu innych. Na konferencji wyrażono niepokój z powodu stale istnie­jących słabości mazowieckiego budownictwa. W sumie rost produkcji budowlanej przy­w stosunku do ubiegłego roku nie jest zły. Cóż z tego, kiedy pracują na to niektóre tylko przedsiębiorstwa. Wiele innych nie wykonuje zadań znacznie opóźniając swoje budowy. Na tle tej sytuacji znó.w ra­chunek z lekka oszałamiający: zdaniem specjalistów prakty­ków jest możliwe przeciętne skrócenie cyklu budowy in­westycji w tym pięcioleciu o 30 proc.! Tow. Lech Grzegor­­skł z Ostrołęki, przedstawia­jąc wnioski z dyskusji w ze­spole do spraw budownictwa dotyczące kierunków uspraw­nienia inwestycji, wskazał nie­które drogi do tego imponują­cego celu. Wreszcie rolnictwo — jeden z głównych działów gospodarki mazowieckiej. Po ostatniej a­­nalizie' dokonanej przez egze­kutywę WKW; nowe zadania w produkcji rolnej zawieraja się w takim oto ambitnym pro­gramie: pod koniec 5-lecia po­stawić na naszym wspólnym polskim stole có ósmy litr mle­ka, co szósty kilogram wieprzowego, co szósty mięsa kilo­gram warzyw i co piąty kilo,­­gram owoców. Rolnictwo, co podkreślano wielokrotnie w dyskusji; jest najdoskonalszą ilustracją prawdy, która głosi, że ciężar odpowiedzialności za powodzenie wielu zamierzeń gospodarczych przesuwa się w doi. Decyzje podjęte w ostatnich miesiącach otworzyły ogromne możliwości przed wsią. Teraz kolej na rolników, na samo­rząd wiejski, na wszystkie or­ganizacje' działające na wsi. Dziesiątki problemów można i należy rozwiązywać jedynie przy warsztacie rolnika i rów­nież cały ciężar pracy partii na wsi musi przesunąć się na te szczeble. Co nie znaczy oczy­wiście, aby władze i instytucje powyżej gromady i powiatu mogły uważać, że gdy chodzi s nich — wszystkie problemy rozwiązano. 7 'EN ostatni przykład i dwa poprzednie szcze­gólnie dobitnie wskazu­ją, że obok zmian natury ge­neralnej musi się liczyć śmia­łość, konkretność decyzji szcze­gółowych i nade wszystko to co występujący w dyskusji na konferencji członek Biura Po­litycznego, sekretarz KC tow. Józef iTejchma nazwał refor­mą matych kroków — tj. co­dzienne działanie na wszyst­kich szczeblach i we wszyst­kich ogniwach gospodarki. Żadna rządowa reforma nie zlikwiduje Zjawisk, o których mówili również delegaci: tego, że na budowach piją, że rolnik zaniedbuje własne gospodar­stwo, że w fabryce- niedobrze z dyscypliną pracy. A już zu­pełnie źle, gdy ktoś nie wyko­nujący swoich elementarnych obowiązków filozofuje o refor­mach gospodarczych. Szczególnego eksponowania w Polsce roku 1971 wymaga kwestia podnoszenia poczucia indywidualnej odpowiedzialno ści za własną pracę i postawę. Nie załatwi się tego perswazją i tłumaczniem. Cały nizm życia społecznego mecha­musi działać w kierunkach umacnia­jących takie postawy. M.in znaczy to, że działacz partyjny musi pamiętać — mówił o tym tow. Czesław Bonistawski z O. trowl — że społeczeństwo oce­nia go po wynikach pracy a hie po referatach; że działacz związkowy musi wiedzieć, iż złą przysługę wyrządza spra­wie. broniąc pracownika, lek­ceważącego pracę. Znaczy to wreszcie, że organizacje par. tyjne powinny zdawać sobie sprawę, że najlepiej wypełnią swe obowiązki, gdy będą to­rować drogę ludziom ideowym, pracowitym, ambitnym, wy­kształconym. JADWIGA MIKOŁAJCZYJ Poczucie odpowiedzialności za praco v % Krakowskie przed eksperymentem turystycznym Naprzeciw rosnącemu zapotrzebowaniu C ORAZ większy ruch wczasowo - turystyczny rozszerza zapotrzebowa­nie na związane z nim usługi. Zapotrzebowanie to nie jest w pełni zaspokajane ze względu na niewystarczającą bazę ma­terialną, nie najlepszą organi­zację obsługi turystów i wcza­sowiczów, a często zwykłą nieudolność i brak inicjatywy. Województwo krakowskie zgło­siło chęć takiego zreorganizowa­nia obsługi ruchu turystycznego, które dozwoliłoby lepiej wyko­rzystać istniejącą bazę i stwo­rzyć .bodźce jej dalszego rozwoju, Inicjatywa została poparta przez kierownictwo partii i rządu. Wła­dze wojewódzkie otrzymały wstępne zapewnienie, że podję­te zostana niezbędne decyzje u­­możliwiające „eksperymentu przeprowadzenie turystycznego“. Wyniki tego eksperymentu ma­ją posłużyć do usprawnienia or­ganizacji turystyki w cäiym kra­ju. Krakowskie to najbardziej a­­trakcyjny turystycznie region kraju. Tu są Tatry. Pieniny, Bes­kid, Gorce. Tu jest Kraków z jego zabytkami, Ojcowski Park Narodowy, Zakopane, Krynica. Rabka i wiele jeszcze pięknych terenów i miejscowości letnisko­wych, dotychczas nie odkrytych. W ubiegłym roku' odwiedziłc województwo krakowskie 14 mi­lionów turystów krajowych i 1 milion zagranicznych. 'Przy tych wszystkich natural­nych walorach organizacja ob­sługi turystów i wczasowiczów pozostawia wiele do życzenia. Brak sprawnej, jednolitej dyspo­zycji miejscami noclegowymi. Baza gastronomiczna jest za ma­ła i nie zawsze funkcjonuje sprawnie. Taki wielki ośrodek jak Kraków nie ma właściwie ośrodka mformacji turystycznej z prawdziwego zdarzenia. Ostathi sezon dostarczył licz­nych przykładów indolencji biur turystycznych. A jest tych biur kilkanaście, poczynając od „Or­bisu“, a kończąc na małych przedsiębiorstwach spółdziel­czych. Preferencje gospodarcze W trakcie prac przygotowaw­czych do eksperymentu zaryso­wały się już kierunki działania. Projektuje się zreorganizowanie dotychczasowego systemu obsłu­gi turystów, utworzenie silnych przedsiębiorstw podległych ra­dom narodowym w głów­nych rejonach wypoczynkowych. Przedsiębiorstwom tym miałyby podlegać hotele, gastronomia, transport turystyczny, informacja i inne usługi oraz remonty i in­westycje. Funkcjonowanie tych przedsię­biorstw powinno być oparte o zasadę samofinansowania, a zyski przeznaczone byłyby na dalszy rozwój bazy. Dotychczas docho­dy z działalności biur turystycz­nych odprowadzane są do cen­tral, rady narodowe nie mogły ich przeznaczyć na budowę ho­teli, restauracji, rozwój transpor­tu i inne niezbędne dla dalsze­go rozwoju turystyki inwestycje. — Te pieniądze muszą zostać na mięjscu, bo tu się obsługuje turystów i wczasowiczów — po­wiedział premier tow. P. Jaro­szewicz na spotkaniu z aktywem województwa krakowskiego, na którym dyskutowano między in­nymi o zasadach eksperymentu. Wyłoniły się także inne proble­my. Zaspokojenie narastającego zapotrzebowania na usługi tury­styczne wymaga określonych preferencji gospodarczych, uzna­nia w planach 4 rozdzielnikach tej rzeczywistości, która już re­alnie istnieje w postaci 15 milio­nów ludzi odwiedzających ro­cznie województwo krakowskie. Trzeba tych ludzi tliwzględnić w planach zaopatrzenia, aby nie spadali jak przysłowiowa „ston­ka“ na sklepy i restauracje, po­wodując w sezonie trudności w zaopatrzeniu i komplikując ży­cie, miejscowej ludności. Niezbędne jest zwiększenie mo­żliwości przewozowych komuni­kacji publicznej, dostosowanie rozkładów jazdy do potrzeb tu­rystyki, lepsze zaopatrzenie wsi krakowskiej w materiały budo­wlane. Obecne przepisy finan­sowe 1 zasady zatrudqienla utru­dniają rozwój małych pensjo­natów i pokoi gościnnych oraz uniemożliwiają zatrudnienie per­sonelu placówek handlowych i gastronomicznych zgodnie z po­trzebami sezonowymi. Sprawy do dyskusji Egzekutywa KW PZPR w Krakowie zaleciła, aby projekt eksperyment! opracowany by! możliwie najbardziej wszech­stronnie przy udziale zaintereso­wanych resortów i aby konsul­towane były instytucje i władze lokalne. Przygotowania do eksperymen­tu wywołały duże poruszenie wśród zainteresowanych. Ożywi­li się ci. którzy boją się stracić w wyniku reorganizacji i ci, którzy widzą w tym szansę roz­woju swoich powiatów. Pierw­szy projekt przewiduje likwida­cję 8 dotychczasowych biur tu­rystycznych. Poważnie trzeba się zastanowić, co żrobić, aby reor­ganizacja nie spowodowała wzrostu cen usług turystycznych. Powstanie przecież sytuacja mo­nopolistyczna. <?o przy ogromnym popycie i zasadzie samofinanso­wania może wywołać tendencję do podnoszenia cen do poziomu orbisówskiego. Trzeba też zabezpieczyć wy­chowawcze walory turystykd, które są przewodnią zasadą dzia­łalności takich" organiazeji spo­łecznych, jak PTTK. a które mo­głyby się rozpłynąć w komer­cjalnej atmosferze obsługi tury­stów nastawionej na zysk. Powodzenie eksperymentu za­leży w dużym stopniu od tego, czy koncepcja ogarnie śmiało wszystkie dziedziny, które mają wpływ na rozwój wczasów i tu­rystyki. Gdyby ograniczyć się do reorganizacji biur turystycz­nych, a nie zadbać o zaopatrze­nie, komunikację, nie przedsta­wić zgodnej z potrzebami spo­łecznymi koncepcji wypoczynku, może się zdarzyć, że będzie to jeszcze jedna reorganizacja, któ­ra w efekcie niewiele przyniesie ludziom jadącym na letnisko, na wycieczkę czy po prostu na parę godzin za miasto. A właśnie in­teres tych ludzi będzie w osta­tecznym rachunku miarą powo­dzenia eksperymentu- ANDRZEJ MAGDO« W kaliskim „Runotexie** Fot. Staszyszyn — CAF Harcerskie zimowiska (Inf. wl.) Podobnie jak w la­tach ubiegłych Związek Harcer­stwa Polskiego organizuje w cza­sie ferii zimowiska dla drużyn i młodzieżowej kadry instruk­torskiej, a także tzw. zimowiska instruktorskie. Młodzież ze śro­dowiska miejskiego uczestniczyć będzie w różnego typu zimowi­skach w najpiękniejszych okoli­cach kraju, a przede wszystkim w miejscowościach wypoczynko­wych i ośrodkach sportów zimo­wych. Harcerskie zimowiska to obok kursów instruktorskich, przygotowywana nowyeh kadr zastępowych i drużynowych, przede wszsytkim wypoczynek, zajęcia rekreacyjno-sportowe, gry t zabawy, a także najroz­maitsze imprezy typu kultural­nego. Przy okazji organizowania ko­minków, wystaw i konkursów uczestnicy zimowisk zdobywać będą harcerskie sprawności i wyższe stopnie. W tym roku po raz pierwszy szczególny nacisk kładzie Głów­na Kwatera ZHP na organizowa­nie zimowisk w mieście dla ak­tywu drużyn ze środowisk wiej­skich. Zastępowi i drużynowi ze wsi i małych miasteczek w nie­wielkim procencie uczestniczą w akcji letniej, zawsze bowiem pilniejsze, są zajęcia w domu, s przede wszystkim praca W. polu. Dlatego też wykorzystując zimo­we ferie poszczególne hufce i chorągwie organizować będą w dużych ośrodkach miejskich zi­mowiska, w programie których znajcią się przede wszystkim za jęcia rekreacyjne, kulturalno­­oświatowe i harcerskie szkolenia. W celu sprawnego zorganizowa­nia tych zimowisk Główna Kwa­tera zaleca, w porozumieniu s wydziałami oświaty rad naro­dowych, wykorzystanie ośrodków wycieczkowych i szkół w mie­ście. W czasie tegorocznych ferii kontynuowane będą zajęcia aa zimowiskach instruktorskich, po­myślanych jako jedna z głów­nych form szkolenia kadry ZHP w prowadzeniu zajęć rekreacyj­nych i rozrywkowych. Program zimowisk insturktorskich kładzie więc naciek na umiejętność or­ganizowania gier i zabaw, życia świetlicowego, wycieczek i o­­gnisk i harcerskich kominków. Główna Kwatera ZHP prze­prowadziła już kurs komendan­tów zimowisk­ (ł. JOTO

Next